tag:blogger.com,1999:blog-36629735659070965212024-02-08T18:47:33.385+00:00Everlasting LoveVickhttp://www.blogger.com/profile/12227203401649227285noreply@blogger.comBlogger9125tag:blogger.com,1999:blog-3662973565907096521.post-68527708236604181692012-12-25T12:30:00.002+00:002012-12-25T12:30:07.489+00:00Bywa i tak<br />
<div class="MsoNormal">
</div>
<div style="text-align: right;">
<span style="font-family: 'Bookman Old Style', serif; font-size: 12pt; line-height: 115%;"> </span><span style="font-family: 'Bookman Old Style', serif; font-size: 12pt; line-height: 115%;">Niestety niespodzianki świątecznej nie
będzie. Shot zamienił się w krótkie opowiadanie, a dopóki nie skończę nie ma
sensu tego publikować. Zresztą, czy publikowanie czegokolwiek ma sens?</span></div>
<span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: PL;"><div style="text-align: right;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"> </span><span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">Ostatnio poważnie zastanawiam
się nad porzuceniem blogosfery. Musiałam zastanowić się nad swoimi priorytetami
i blogowanie nie jest jednym z nich. Owszem, nadal będę pisała, ale blog to
obowiązek, który wymaga czasu i swego rodzaju poświęceń. Poza tym, spadająca
liczba komentarzy naprawdę dołuje i jest ostatnią rzeczą jakiej teraz
potrzebuję. </span></div>
<div style="text-align: right;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"> </span><span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">Nie wiem co będzie z tym
blogiem, nadal to rozważam. Być może dociągnę to do końca, ale nic nie obiecuję.</span></div>
<div style="text-align: right;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">Przykro mi.<br />V.</span></div>
<o:p></o:p></span><br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: right;">
<span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: PL;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: right;">
<span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: PL;"><br /></span></div>
<span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: PL; mso-bidi-font-family: "Times New Roman"; mso-bidi-language: AR-SA; mso-bidi-theme-font: minor-bidi; mso-fareast-font-family: Calibri; mso-fareast-language: EN-US; mso-fareast-theme-font: minor-latin;"><div style="text-align: center;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;">WESOŁYCH ŚWIĄT I
SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!</span></div>
</span>Vickhttp://www.blogger.com/profile/12227203401649227285noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-3662973565907096521.post-31709815018930091022012-12-02T16:30:00.001+00:002012-12-02T16:31:43.622+00:00Rozdział 7.<i><span style="color: white;">Część, w której chłopacy śpiewają powinna skończyć się idealnie końcem tego fragmentu. Po prostu zastopujcie. Dodałabym krótszą wersję, ale ta ma najlepszą jakość.</span></i><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: white;"><iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/VN5uOgknn0Y?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></span></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: PL;"><span style="color: white;"> - Zayn, ja nigdzie nie idę – oznajmiła
Natalie, opierając się o ścianę w przedpokoju i zakładając ręce na piersiach.
Mimo obronnej pozycji w jej głosie pobrzmiewała niepewność. <br />
Westchnąłem. Musiałem wracać do domu
na ‘naradę wojenną’ dotyczącą Nialla. Liam zadzwonił mówiąc, że Irlandczyk,
odkąd wczoraj wrócili do domu, nie odzywa się do nikogo ani nie wychodzi ze
swojego pokoju. Zawsze miałem dobry kontakt z blondynem i chłopacy mieli
nadzieję, że wyciągnę z niego co się stało. Zresztą, sam byłem ciekawy co
takiego wyprowadziło z równowagi na ogół spokojnego i wiecznie uśmiechniętego,
farbowanego blondyna.<br />
Musiałem wyjść, jednak nie chciałem
rozstawać się z Talie. Poza tym… naprawdę pragnąłem, żeby czarnowłosa poznała
moich przyjaciół. Chciałem, żeby poznała mnie. I wydawał mi się, ze ona też
tego chce. No cóż, najwyraźniej zmieniła zdanie.<br />
- Dlaczego?<br />
- Bo muszę jeszcze rozpakować parę
kartonów, zrobić zakupy… - wyliczała, uporczywie wpatrując się w swoje dłonie. <br />
- Dlaczego? – powtórzyłem cierpliwie,
przerywając jej. Podszedłem do niej i chwyciłem ją za dłoń, rozprostowując jej palce,
kurczowe zaciśnięte na srebrnym pierścionku. <br />
Dziewczyna zamilkła, wpatrując się w
nasze splecione dłonie. Podążyłem za jej wzrokiem i uśmiechnąłem się pod nosem.
Jej mleczno-biała, delikatna dłoń wyglądała tak krucho i bezpiecznie w mojej
własnej, ciemnej i silnej. Ścisnąłem jej pace, starając się dodać jej odwagi,
aby podzieliłam się ze mną swoimi wątpliwościami. Dziewczyna westchnęła cicho i
podniosła głowę patrząc na mnie wypełnionymi wątpliwościami oczami. <br />
- A co będzie jeśli… no wiesz, nie
polubią mnie? – zapytała, głośno przełykając ślinę i znowu spuszczając wzrok. Moje
usta mimowolnie rozciągnął jeszcze szerszy uśmiech. Jej nieśmiałość była urocza.
<br />
- Nie bój się ich, nie gryzą. A
przynajmniej nie zazwyczaj – zaśmiałem się. – Bądź sobą, a wszystko będzie
dobrze. Liam już Cię lubi. Reszta też to zrobi. - Pokrzepiająco ścisnąłem jej zimne dłonie. <br />
- Zayn, to naprawdę miłe, ale tak
właściwie to po co mam ich poznawać?<br />
To było dobre pytanie, na które nie
znałem prostej odpowiedzi. Bo co niby miałem jej powiedzieć? Sam nie do końca
wiedziałem skąd bierze się ta paląca potrzeba przedstawienia ich sobie. Może po
prostu chciałem, żeby nasza znajomość stała się bardziej rzeczywista? Bo prawda
jest taka, że czas spędzony z Talie wydawał się być snem na jawie. Dawno nie
czułem się tak dobrze bez żadnego konkretnego powodu. Podobało mi się to
uczucie, ale bałem się, że okaże się tylko zwykłym złudzeniem, które rozsypie
się w drobny mak przy zderzeniu w rzeczywistością.<br />
- Proszę, zrób to dla mnie –
powiedziałem prosto, chwytając ją za podbródek i tym samym zmuszając do
spojrzenia mi w oczy. <br />
Dziewczyna zawahała się na chwilę.<br />
- No dobra, wygrałeś – uśmiechnęła się
ciepło, a ja zdałem sobie sprawę jak ważny jest dla mnie ten uśmiech. Tym
bardziej, że to ja byłem jego przyczyną.<br />
Zahipnotyzowany przez jej
szmaragdowo-zielone oczy pochyliłem się lekko, przenosząc wzrok na jej malinowe
wargi. Czy chciałem ją pocałować? Jak jeszcze nigdy nikogo innego. <br />
- Zayn – wyszeptała tylko, ale ja
zrozumiałem. Odsunąłem się od niej, uśmiechając się sztucznie.<br />
- Przepraszam. Idziemy? – Pokiwała
głową, odwracając wzrok.<br />
- Zayn…<br />
- W porządku – przerwałem jej. –
Rozumiem. Naprawdę.<br />
W odpowiedzi posłała mi wdzięczny
półuśmiech, który odwzajemniłem. Mogłem poczekać. Było warto.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: PL;"><span style="color: white;"><br /></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: PL;"><span style="color: white;">~*~<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: white;"><iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/dyl3HS1xHlo?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: PL;"><span style="color: white;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: PL;"><span style="color: white;">- Wróciłem! –
krzyknął Zayn, przekraczając próg domu One Direction. Natalie niepewnie
podążyła za nim, nerwowo przygryzając dolną wargę. <br />
Nie wiedziała czego ma się spodziewać
po przyjaciołach mulata. Będą mili? A może ostrożni i zdystansowani? Jedynym
jasnym punktem w tym wszystkim była obecność Zayna, który trzymał ją za rękę.
Ciepło jego silnej dłoni wydawał się rozgrzewać jej skostniałe ciało, niosąc ze
sobą otuchę i wsparcie. Z jakiegoś niejasnego powodu ufała mu.<br />
- Zaynuś, co tak wcześnie? Dobra
chociaż była?! – wydarł się Louis, wlatując do holu, mając na sobie jedynie
różowe bokserki. – Chociaż nie, gdyby była dobra, to byś tak wcześnie nie
wrócił – zaśmiał się, aby po chwili zastygnąć w bezruchu. Chyba dopiero teraz
zauważył, że mulat nie był sam. – Ups, przeeee-praszam – powiedział zakłopotany
przeciągając pierwszą sylabę, jednocześnie mierzwiąc swoje, i tak rozczochrane,
włosy. Spojrzał na Zayna przepraszająco, na co przyjaciel odpowiedział mu
morderczym spojrzeniem. <i>Tylko tego
jeszcze brakowało, </i>pomyślał<i>.</i><br />
- Po pierwsze, nadal jestem dziewicą i
na razie nie mam najmniejszego zamiaru tego zmieniać – zaczęła Talie głosem bez
wyrazu, swoim wyznaniem szokując obu chłopaków. – Po drugie, my nawet nie
jesteśmy razem. A po trzecie… fajne bokserki – uśmiechnęła się do Louiego,
kończąc swoją wypowiedź żartobliwym akcentem. <br />
Lou
przez chwilę stał zdezorientowany, patrząc to na Zayna, to na Natalie, jakby
upewniając się, czy nie jest przypadkiem w ‘ Ukrytej Kamerze’. Gdy w końcu
dotarło do niego, że to wydarzyło się naprawdę, zaśmiał się głośno.<br />
- Niezłe z niej ziółko Malik – mrugnął
do mulata porozumiewawczo. – Gdyby Liam nie opowiedział mi wczoraj tego i
owego, zapewne sam bym się za nią wziął.<br />
- Nie jestem pracą domową, za mnie nie
można się wziąć – powiedziała zimno dziewczyna, mierząc Louisa lodowatym
spojrzeniem. – Chociaż po namyśle stwierdzam, że przydałyby Ci się korepetycje
z savoir vivre. W jaskini się wychowałeś? – spytała kpiąco, powodując śmiech u
Payne’a, który również zdążył wtoczyć się do holu. <br />
- Ogłaszam, że mamy nowego Mistrza
Ciętej Riposty! – krzyknął Liam. Uśmiechnął się promiennie do Talie. –
Przepraszam Malik, ale ona jest zdecydowanie od Ciebie lepsza.<br />
- No i prawidłowo – powiedziała Talie,
odwzajemniając uśmiech. – Dobra, nie jestem okazem w zoo, nie musicie się tak
na mnie gapić – fuknęła zirytowana, gdy zapadła niezręczna cisza, podczas
której cała trójka po prostu się w nią wpatrywała.<br />
- Masz rację, jesteś zdecydowanie
ładniejsza niż jakiekolwiek zwierzę, które można spotkać w zoo – wyszczerzył
swoje równe, białe zęby Tomlinson, na co Talie tylko przewróciła oczami. <br />
- Koniec tego dobrego. Zayn,
słyszałam, że masz misję – rzuciła w kierunku mulata. Chłopak przewrócił oczami
w odpowiedzi. Tutaj było na pewno dużo ciekawiej niż na górze, ale nie mógł
zostawić przyjaciela w potrzebie.<br />
- Gdzie Niall? –zapytał chłopaków.<br />
- Chyba u siebie - odpowiedział Liam.
– Ale najpierw przedstaw Harry’emu Natalie, bo potem się obrazi, że nigdy mu o
niczym nie mówimy.<br />
- Dobra, to my zaraz wracamy. <br />
Zayn
pociągnął ją za rękę, prowadząc w kierunku źródła smakowitej woni,
wypełniającej cały dom. Po chwili znaleźli się w przestronnej, utrzymanej w
beżach kuchni, gdzie pobrzmiewały delikatne, ledwie słyszalne, ale jakże
poruszające, słowa śpiewane prze Eda Sheerana. <br />
- Malik, gdzie Cię poniosło? Stary,
Niall przechodzi kryzys wieku średniego. Nie wiem o co chodzi, ale fakt, że
jeszcze nie ma go w kuchni, wypełnionej zapachem mojego spaghetti, nie wróży
niczego dobrego – powiedział chłopak krzątający się przy piecu, słysząc ich
kroki. Miał bujne, ciemnobrązowe loki i przyjemny, głęboki głos z delikatną
chrypką. Stał do nich tyłem co pozwalało Talie przyjrzeć się jego umięśnionemu
ciału, które zdobiło jedynie parę tatuaży i białe bokserki Calvina Kleina. <br />
- Harry, mógłbyś się ubrać? - zapytał
Zayn, rozbawiony rumieńcem, który pojawił się na bladych policzkach dziewczyny.
Przeszedł przesz kuchnię i oparł się o blat kuchenny, nie spuszczając
przepełnionego ciepłem wzroku z Natalie. Dziewczyna nadal stała w progu kuchni,
starając się ukryć czerwień zdobiącą jej policzki. – Mamy gościa.<br />
Loczek błyskawicznie obrócił się wokół
własnej osi, odnajdując ją wzrokiem. W jego oczach, tak podobnych do jej
własnych, widniało zainteresowanie przemieszane ze zmieszaniem. Chłopak
uśmiechnął się uroczo, ukazując dołeczki w policzkach. <br />
- Harry – przedstawił się, wyciągając
dłoń w jej kierunku.<br />
- Natalie – odpowiedziała, ściskając
jego ciepłą dłoń i odwzajemniając uśmiech. <br />
- Malik, co się stało, że
przyprowadziłeś dziewczynę do domu? – zapytał zaciekawiony Harry, odwracając
się przodem do Zayna, jednak nadal śledząc ją kątem oka. <br />
- Powiedzmy, że Talie nie jest taka
jak dziewczyny, z którymi mnie do tej pory widywałeś – mulat wyszczerzył swoje
białe żeby w uśmiech. – Poza tym, odniosłem wrażenie, że idealnie do nas
pasuje.<br />
- Ej, chwila moment. „Idealnie pasuje”
? – spytała sceptycznie czarnowłosa, unosząc jedną braw i kładąc ręce na
biodrach. Zmierzyła Zayna poirytowanym spojrzeniem. <br />
- Oj, no wiesz o co mi chodzi. <br />
- Właśnie nie wiem.<br />
- Wiesz – powiedział podchodząc do
niej niczym pantera szykująca się do skoku. Powoli, z przebiegłym uśmiechem na
ustach i gracją drapieżnika ukrytą w każdym ruchu, zmniejszał dystans pomiędzy
nimi. Dziewczyna zaczęła się wycofywać. Gdy poczuła za plecami ścianę
rozejrzała się w popłochu po kuchni, oszołomiona bliskością chłopaka.<br />
- Nie ma go – wyszeptał jej do ucha, a
jego ciepłe usta delikatnie musnęły płatek jej ucha. Zadrżała. Jego ciepły
oddech przyjemniej łaskoczący delikatną skórę na szyi bynajmniej nie pomagał,
tylko wzmagając dreszcze. Czuła jak motyle w jej brzuchu gwałtownie poderwały
się do lotu, jakby chcąc zasmakować oddechu mulata. <br />
Pachniał wodą kolońską, ale także…
sobą. Ta woń, w której na szczęście nie wyczuła nawet nutki nikotyny, była
niezwykła. Oszołomiła ją, sprawiając, że nagle wszystkie powody, dla których
powinna go odepchnąć, wyparowały z jej głowy jak za dotknięciem czarodziejskiej
różdżki. Delikatne brzmienie głosu Sheerana śpiewającego słowa piosenki Cold
Cofee bynajmniej nie pomagało jej skupić myśli.<br />
Poruszyła się niespokojnie,
zdezorientowana zaistniałą sytuacją. Szatyn tylko zaśmiał się cicho, odsuwając
lekko. Odległość między nimi nadal była niebezpiecznie mała. – Tak, wiem,
przepraszam – uniósł ręce w geście rezygnacji, cofając się parę kroków w tył i
pozwalając jej w końcu odetchnąć.<br />
- Oj Malik, Malik. Co ja z Tobą mam? –
zapytała drżącym głosem. Z przerażeniem uświadomiła sobie, że zamiast ulgi
czuje rozczarowanie faktem, że chłopak się odsunął.<br />
‘Boże, co się ze mną dzieje?’<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: PL;"><span style="color: white;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: PL;"><span style="color: white;">*************************************************</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: PL;"><span style="color: white;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: PL;"><span style="color: white;">No witam. Na wstępie chciałabym przeprosić za długą nieobecność, ale mam strasznie dużo rzeczy do zrobienia, a do tego ten rozdział jakoś nie trzymał się kupy. Ale myślę, że już nie jest źle. Sami oceńcie.<br />Starałam się dopasować piosenki do rozdziału i wybrałam Beneath your Beautiful jeszcze zanim chłopacy to wczoraj zaśpiewali. Kocham original, ale do Union J mam straszną słabość, więc oto i oni :D</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: PL;"><span style="color: white;">Na świeta powinno się coś pojawić. Chyba shot. Teraz pytanie? Ma tam być One Direction? Mi to w sumie obojętnie. Napisałabym o Jaymim, ale jest gejem i mi to nie za bardzo pasuje do tego co już napisałam.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: PL;"><span style="color: white;">Teraz tak: Libster Awards. Wielkie dzięki za nominacje, jednak nie mam czasu odpowiadać na pytania. Jęsli będzie się to ciągnęło do świąt to przysiąde i odpowiem.<br />Kiedy następny rozdział? Nie mam pojęcia. W ogóle, chcecie żebym kontynuowała tego bloga? Czy nie? Bo w sumie to nie wiem. Jak nie to... nie wiem, po prostu przestanę pisać. </span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: PL;"><span style="color: white;">No to chyba tyle. W razie pytań, sugestii, czegokolwiek, mój numer gg: 13700054.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: PL;"><span style="color: white;">Ach i jeszcze jedno: przepraszam, że nie komentuję u Was. Naprawdę bym chciała, ale w ogóle nie mam czasu. A nie zapowiada się, że będzie luźniej, bo w styczniu mam 5 egzamniów. Fun -,-</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: PL;"><span style="color: white;">Pozdrawaim! xxxx</span></span></div>
Vickhttp://www.blogger.com/profile/12227203401649227285noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-3662973565907096521.post-60669096881285783442012-10-17T15:48:00.001+01:002012-10-17T16:04:45.639+01:00Rozdział 6.<span style="color: white;"><br /></span>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: white;"><object class="BLOGGER-youtube-video" classid="clsid:D27CDB6E-AE6D-11cf-96B8-444553540000" codebase="http://download.macromedia.com/pub/shockwave/cabs/flash/swflash.cab#version=6,0,40,0" data-thumbnail-src="http://0.gvt0.com/vi/44t_4MsLhcw/0.jpg" height="266" width="320"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/44t_4MsLhcw&fs=1&source=uds" /><param name="bgcolor" value="#FFFFFF" /><param name="allowFullScreen" value="true" /><embed width="320" height="266" src="http://www.youtube.com/v/44t_4MsLhcw&fs=1&source=uds" type="application/x-shockwave-flash" allowfullscreen="true"></embed></object></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; page-break-before: always;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: medium;"><span lang="pl-PL" style="color: white;"><br /></span></span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; page-break-before: always;">
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: white;"><br /></span>
<div style="margin-bottom: 0cm; page-break-before: always;">
<span style="color: white;"><br /></span>
<div style="margin-bottom: 0cm; page-break-before: always;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="color: white; font-size: medium;"><span style="font-size: medium;"><span lang="pl-PL"> Czarnowłosa
dziewczyna powoli się przebudzała. Przeciągając się leniwie,
natrafiła dłonią na coś miękkiego i ciepłego. Przestraszona
momentalnie otworzyła oczy, podnosząc się do pozycji
siedzącej.<br /> Spojrzenie jej zielonych oczu natychmiast spoczęło
na drugiej połowie łóżka, gdzie spał przystojny mulat, którego
nie powinno tam być. Ociążały od braku snu i nocnego płaczu
umysł powoli połączył fakty, układając zagubione myśli w jedno
imię: Zayn.<br /> Na wargach dziewczyny mimowolnie wykwitł delikatny
uśmiech, a w zmęczonych oczach pojawiło się ciepło. Tak wiele
zawdzięczała temu chłopakowi...<br /> Zayn okazał się całkiem
inny niż jej się na początku wydawało. Już przed akcją z Sethem
dostrzegła mulata samotnie siedzącego przy barze, sącząceo drinka
i skanującego wzrokiem tłum. Pomyślała wtedy, że chłopak jest
kolejnym podrywaczem na łowach. Niezwykle przystojnym flirciarzem, z
którym Talie nie chciała mieć do czynienia, a których nie
brakowało w tym ekskluzywnym, londyńskim klubie, przepełnionym
śmietanką towarzyską i bogatymi dzieciakami. Tylko ona tam nie
pasowała. Gdyby nie Seth nie byłoby jej tam.<br /> Natalie skrzywiła
się lekko. Wpadła na tego przystojnego bruneta, gdy odbierała
papiery z uniwersytetu. Chłopak zaprosił ją na kawę, a ona
naiwnie się zgodziła. Ale co miała zrobić? Wydawał się taki
uroczy i dobrze wychowany. Spojrzenie jego piwnych oczu, które
nieustannie spoczywało na jej osobie sprawiało, że czuła się
piękna, mądra... lepsza. Dawał jej uwagę, której tak łaknęła.
Był taki... idealny. Zbyt idealny. Talie nadal czuła jego gorący
dotyk na sobie, jego przepełniony odorem alkoholu
oddech....<br /> Dziewczyna wzdrgynęła się. Nie myślała, że
chłopak miał po prostu ochotę zaliczyć szybki numerek. Przez
chwilę myślała, że mimo wszystko inetersuje się nią tak po
prostu, dla niej... Pokręciła głową, uśmiechając się do siebie
z politowanie. </span></span><span style="font-size: medium;"><span lang="pl-PL"><i>Boże,
jaka Ty jesteś naiwna. Obudź się w końcu, to nie sen, tylko
cholernie trudne życie. </i></span></span><span style="font-size: medium;"><span lang="pl-PL"><br /> Zielonooka
zawsze szczyciła się swoją umiejętnością trafnego oceniania
ludzi, jednak tym razem się pomyliła, a klęska miała prześladować
ją jeszcze przez długi czas. Gdyby nie Zayn... Jego też źle
oceniła. Ten przystojny buntownik niespodziewanie stał się jej
prywatnym bohaterem, który wybawił ją z opresji.<br /> Czarnowłosa
uśmiechnęła się do siebie z politowniem. </span></span><span style="font-size: medium;"><span lang="pl-PL"><i>Tak
i co jeszcze, może księciem na białym rumaku, z którym będziesz
żyła długo i szczęśliwie, idiotko? Aż taka głupia to chyba nie
jesteś.</i></span></span><span style="font-size: medium;"><span lang="pl-PL">
Pokręciła głową, zażenowana własnymi myślami. Może i Zayn był
idealnym materiałem na księcia, jednak ona nigdy nie nadawała się
na księżniczkę. Miała zbyt wiele wad, zbyt wiele tajemnic, które
ciążyły jej na sercu, a którymi bała się podzielić z
kimkolwiek. Nawet Susanne nie wiedziała wszystkiego. Gdyby jej
przyjaciółka odkryła poziome blizny przecinające jej
nadgrastki... Nie, o tym nie chciała teraz myśleć.<br /> Wyrzucając
z głowy niewygodne myśli, Natalie przecięgnęła się jak kotka i
wstała z łóżka. Była dopiero parę minut po siódmej, jednak
dziewczyna już całkowicie się przebudziła. Chcąc pozbierać
myśli poztanowiła wziąć relaksujący prysznic. <br /> Wyciągnęła
z szafy legginsy i jakąś luźną koszulkę i ruszyła do łazienki,
przelotnie spoglądając na pogrążonego we śnie mulata. </span></span><span style="font-size: medium;"><span lang="pl-PL"><i>Za
wysokie progi na twe nogi.<br /> </i></span></span><span style="font-size: medium;"><span lang="pl-PL"> W
łazience dziewczyna zrzuciła z siebie koszulę i bieliznę, które
miała na sobie, chwilę potem nieruchomiejąc. </span></span><span style="font-size: medium;"><span lang="pl-PL"><i>Zaraz,
zaraz, przecież się nie rozbierałam!</i></span></span><span style="font-size: medium;"><span lang="pl-PL">
Brunetka zacisnęła pięści. Nienawidziła pokazywać się w stroju
kąpielowym, a co dopiero w koronkowej bieliźnie! Miała ochotę coś
rozwalić, zresztą jak zawsze gdy była wściekła. Zazgrzytała
zębami i spojrzała w lustro. Złość opadła, gdy tylko dostrzegła
właśnie odbicie. <br /> Z lustrzanego odbicia spoglądała na nią
brunetka z włosami które subtelnymi falami opadały jej do pasa.
Pod zielonymi oczami, o niespotykanej barwie mchu, widniały ciemne
cienie, świadczące o niedoborze żelaza. Mimo że niewątpliwie
piękna, dziewczyna była również zmęczona i wychudzona. Jednak
nie to sprawiło ukłucie w sercu. To właśnie wyraz jej oczy i
skierowane ku dołowi końciki ust sprawiły, że skrzywiła się z
niesmakiem. Kiedy złość wyparowała gdzieś w głębi jej oczu
można było dostrzeć ledwo skrywane cierpnie i strach. Talie
przymknęła oczy, nie chcąc na siebie patrzeć. Nienawidziła
swojego ciała, swojej twarzy... Niegdy się sobie nie podobała, ale
ostatnio stała się szara, niemal przezroczysta, przez co wydawała
się sobie jeszcze mniej atrakcyjna niż zwykle. Fakt, że Zayn
widział ją jedynie w bieliźnie i bluzce wykrzywił usta dziewczyny
w grymasie niezadowolenia.<br /> - Dobrze, że przynajmniej nie zdjął
mi koszuli – mruknęła pod nosem, spoglądając na pręgi znaczące
jej przedramiona.<br /> Nienawidziła się za okaleczanie, jednak nie
potrafiła z tym kończyć. Każda blizna pokazywała jaka jest słaba
i beznadziejna, każda miała własną historię. Każda pokazywała
jak bardzo nie zasługuje na kogoś takiego jak Zayn, ale również
jak bardzo potrzebuje kogoś takiego jak on, żeby dalej bronił ja
przed własnymi demonami.<br /> Prawda była taka, że niważne na jak
twardą i niezależną pozowała, sama nie dawała rady. Czasami
każdy potrzebuję podpory, na której może się wesprzeć,ramienia,
w które może się wypłakać. Czasami nawet najsielniejsi zostają
złamani i potrzebują kogoś, kto sprawi, że z powrotem staną się
całością.<br /> Bo czasami gdy jedno ktoś Cię zniszczy,
potrzebujesz kogoś kto sprawi, że znowu zaczniesz żyć.</span></span></span></span></div>
<div align="CENTER" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="color: white; font-size: medium;">~*~</span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: medium;"><span style="font-size: medium;"><span lang="pl-PL" style="color: white;"> Zbudzony
promieniami słońca delikatnie muskającymi moją twarz, powoli
otworzyłem oczy. Wspomnienia dzisiejszej nocy utorowały sobie
ścieżkę w mojej głowie, zawładając całkowicie moim umysłem.
Przekęciłem głowę na bok, spodziewając się zobaczyć Talie,
jednak nie było jej w łóżku. Zaniepokojony uniosłem głowę,
szukając jej wzrokiem..<br /> - Nie ruszaj się! – usłyszałem
ostrzeżenie wypowiedziane głosem dziewczyny, który wywołał
szeroki uśmiech na mojej twarzy. Ostrożnie, starając się nie
zmieniać pozycji, rozejrzałem się po pomieszczeniu, w którym się
znajdowałem. Natalie siedziała w nogach łóżka, na którym
spałem. Rysowała w dużym szkicowniku, mamrocząc coś pod nosem i
co chwilę na mnie spoglądając. <br /> - Co robisz? – spytałem
niezbyt inteligentnie, nadal nie do końca przebudzony. Patrzyłem
jak zahipnotyzowany na ołówek, zwinnie tańczący na kartce
papieru. <br /> - Rysuję. Nie ruszaj się – poinstruowała mnie
lekko się usmiechając, nadal w pełni skupiona na swoim zajęciu.
<br /> Patrzyłem na nią w bezruchu, chłonąc wzrokiem każdy jej
najdrobniejszy ruch. Miała na sobie czarne legginsy, w które
włożyła męską granatową bluzkę z krótkim rękawem. Prawa dłoń
płynnie kierowała ołówkiem, w momencie gdy lewa ręka przewiązana
bandanką sprawnie operowałą wiszorem. Jej włosy były splątane w
niechlujnym koczku na czubku głowy, a pojedyncze, czarne kosmyki
delikatnie muskały jej łabędzią szyję, która kusiła swoją
delikatną fakturą. Nie miała na twarzy makijażu, jedynie rzęsy
musnęła czarnym tuszem. Była najpiękniejszą dziewczyna jaką
kiedykolwiek widziałem.<br /> I już wiedziałem, że tym razem mimo
wszystko będę walczył. Z prasą, z fanami, z Paulem... z jej
przeszłością. Bo mimo że prawie się nie znaliśmy to chciałem
jej pomóc. Ona wydawała się tego potrzebować, a ja nie mogłem
jej zostawić z tym samej. Nie jeśli chciałem utrzymać przy życiu
to co zaczynało się między nami rodzić.<br /> Jeśli tylko da mi
szansę to wymażę ból, który kryję się gdzieś w głębi jej
oczu.</span></span></span></span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: medium;"><span style="font-size: medium;"><span lang="pl-PL" style="color: white;"><br /></span></span></span></span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: medium;"><span lang="pl-PL" style="color: white;">********************************************</span></span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: white; font-family: Times New Roman, serif; font-size: medium;">Witam, witam. Dawno mnie nie było, ale kiepsko komentowaliście, a poza tym nie miałam czasu. Muszę się uczyć i porobić projekty na Art. Strasznie zależy mi na jak najlepszych ocenach. Z tego też powodu zaniedbuję Wasze blogi. Przepraszam!<br />Rozdział...nie wiem co o nim myśleć. Myślę, że to coś innego. Ten blog to były takie flaki z olejem, od tego rozdziału wprowadzam zmiany. Nie ma bata. </span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: white; font-family: Times New Roman, serif; font-size: medium;">Nie wiem kiedy pojawi się następny post. Jak napiszę. Oczywiście zależy to też od tego jak będziecie komentować.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: white; font-family: Times New Roman, serif; font-size: medium;">Teraz tak: mile widziane wszelkiego rodzaju spekulacje, hipotezy, propozycje. Nie jestem pewna co się teraz wydarzy. Niby rozdział mam prawie cały napisany, ale potem nie mam pojęcia co ma się wydarzyć. Pomóżcie mi jakoś ;)</span><br />
<span style="color: white; font-family: Times New Roman, serif; font-size: medium;">Ach i bym zapomniała: jeszcze raz wielkie dzięki dla Kaś, która stworzyła ten cudowny szablon ;) x</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: white; font-family: Times New Roman, serif; font-size: medium;">Pozdrawiam! xxxx</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: white;"><br /></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: medium;"><span lang="pl-PL" style="color: white;">+ Serdecznie polecam przesłuchanie innych piosenek Fismolla (piosenka wstawiona do posat). To jest kumpel mojego przyjaciela i osobiście uważam, że jest niesamowity. Wstawiłam cover, ale jego piosenki też są nieziemskie. Mają "to coś". </span></span></span><br />
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: medium;"><span lang="pl-PL" style="color: white;"><br /></span></span></span>
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: medium;"><span lang="pl-PL" style="color: white;">+ Przepraszam za błędy, ale nie aktualnie nie mam worda i muszę pisać w głupim Office. Grrrr.</span></span></span></div>
Vickhttp://www.blogger.com/profile/12227203401649227285noreply@blogger.com22tag:blogger.com,1999:blog-3662973565907096521.post-33626246550750397852012-08-24T18:45:00.002+01:002012-08-26T22:59:15.703+01:00Rozdział 5.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/hSH7fblcGWM?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<div class="MsoNormal">
<b><i><span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: PL; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";"><br /></span></i></b></div>
<div class="MsoNormal">
<b><i><span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: PL; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">BONUS. Z perspektywy Natalie…<o:p></o:p></span></i></b></div>
<div class="MsoNormal">
<b><i><span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: PL; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";"><br /></span></i></b></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: PL; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Leżałam w
śpiworze, wyklinając w głowie cały świat. Miałam czternaście lat i byłam z
rodzicami pod namiotem na jakimś zadupiu, gdzieś niedaleko Dorset. Nie chciałam
tu przyjeżdżać, wolałam spędzić pierwszy tydzień wakacji z moja najlepszą
przyjaciółką, Suzanne, ale jak zwykle nikt mnie nie słuchał. W końcu byłam
tylko małym dzieckiem. Standard. Czasami miałam ich wszystkich dość, tej całej
nadopiekuńczości, tych wszystkich zakazów, nakazów i ograniczeń. Czy oni nie
rozumieli, że już przestałam być małą dziewczynką? Prychnęłam cicho. Jeśli
myśleli, że na campingu im się podporządkuję, to się przeliczyli. <br />
Znudzona wpatrywaniem się w
brezent, postanowiłam się przejść. Wyślizgnęłam się ze śpiwora, zgarnęłam
ciepłą bluzę i wymknęłam się po cichu z namiotu. Miałam nadzieję, że świeże
powietrze wymyje ze mnie gniew i przygnębienie. Byłam znużona zamęczaniem się
tym wszystkim. <br />
Ruszyłam w kierunku niewielkiego
jeziora, które znajdowała się niedaleko naszego obozowiska. Usiadłam na końcu
starego, drewnianego pomostu i wlepiłam wzrok w księżyc w pełni. Uwielbiałam
patrzeć nocą w niebo, obserwować zmieniający się księżyc i błyszczące gwiazdy.
Marzyłam o tym, aby kiedyś spotkać kogoś, z kim będę mogła wypatrywać
spadających gwiazd. Fantazjowałam o tajemniczym chłopaku, który potrafiłbym
mnie zrozumieć i zaakceptować.<br />
Nagle ciszę panującą wokół mnie
przerwał rozpaczliwy krzyk i głośne warknięcie. Odwróciłam się gwałtownie i to
co ujrzałam zmroziło mi krew w żyłach. <br />
Przypomniał mi się program,
który kiedyś widziałam na jakimś kanale przyrodniczym. Ofiary ataków dużych
drapieżników opowiadały na nich, jak cudem udało im się ujść z życiem. Tylko,
że moi rodzice nie wyglądali na żywych. Leżąc pomiędzy łapami wielkiego wilka
przypominali raczej szmaciane kukiełki niż ludzi, którzy mają przeżyć. <br />
Z przerażeniem patrzyłam jak
paszcza potwora wyposażona w wielkie, ostre zęby, zbliża się do ciała
mojej matki. Nie mogąc oderwać wzroku patrzyłam jak wilk rozrywa mojej matce
gardło.<br />
Nie panując nad własnymi
reakcjami, zaczęłam krzyczeć. Bestia odwróciła się w moją stronę i w blasku
księżyca ujrzałam wielkie brązowe ślepia, w których widniała jedynie dzikość i
głód.<br />
Potwór zostawił ciała moich
rodziców, którzy zapewne właśnie wykrwawiali się na śmierć. Chciałam do nich
podbiec, jednak mój instynkt samozachowawczy już opracowywał drogę ucieczki. Stałam
na końcu pomostu, więc jedyną drogą ucieczki była woda…<br />
Zawahałam się, a wilk w tym
czasie zdążył podejść niebezpiecznie blisko mnie. Wstrzymałam oddech i
wskoczyłam do jeziora. <br />
Lodowata woda zdawała się
spychać mnie na dno, ja jednak machałam z całej siły kończynami, próbują wydostać
się na powierzchnię. Wiedziałam, że jeśli chcę przeżyć, to muszę walczyć.<br />
Po paru sekundach, które dla
mnie były wiecznością, wypłynęłam na powierzchnię i odetchnęłam z ulgą. Udało
się. <br />
Moje szczęście było jednak
przedwczesne. Mieliście tak kiedyś? Byliście pewni, że już wygraliście, ale
rzeczywistość miała co do Was inne plany i przypominając o sobie odbierała całą
nadzieję? Ja właśnie to czułam. Czułem się jakby ktoś walnął mnie obuchem.
Dlaczego? Bo paszcza wilka, który zabił mi rodziców, znajdowała się parę centymetrów
mojej twarzy, ociekając krwią.<br />
Zaczęłam krzyczeć.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<b><i><span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: PL;"><br /></span></i></b></div>
<div class="MsoNormal">
<b><i><span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: PL;">Z powrotem z perspektywy
Zayna…</span></i></b><span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: PL;"> </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: PL;"> <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: PL;"> Obudził mnie głośny krzyk, który
niespodziewanie przeszył ciszę panującą wokół mnie. Wołanie pełne bólu, strachu
i niemej prośby o pomoc. Krzyk małego dziecka, które zgubiło matkę i stoi
samotnie na środku drogi, zdane na łaskę śpieszących się, wypranych z emocji
przechodni. Zanim zdążyłem zlokalizować źródło dźwięku i podnieść się z kanapy,
krzyk ucichł, równie niespodziewanie jak się pojawił. Bez żadnego ostrzeżenia. <br />
Otworzyłem oczy i rozejrzałem się po ciemnym pokoju, próbując zlokalizować
potencjalne źródło rozpaczliwego krzyku, jednak zamiast tego zadałem sobie
sprawę, że nie mam pojęcia gdzie jestem. Zanim zdążyłem przypomnieć sobie
wczorajszy wieczór, ciszę znowu przeciął pełen strachu szloch. I razem z nim
przyszło olśnienie. Natalie!<br />
Moje serce na chwilę zgubiło
rytm, by po chwili zacząć pompować krew dwa razy szybciej. Przerażenie
wypełniało całe moje ciało, gdy tylko pomyślałem o tym, ze zielonookiej mogło
się coś stać. Zerwałem się na równe nogi i na złamanie karku pognałem do
sypialni Talie, do której ją zaniosłem, gdy zasnęła w moich objęciach. Teraz
żałowałem swojej decyzji. Mogłem zatrzymać ją przy sobie. <br />
Wbiegłem do pokoju i stanąłem
przy wielkim, dwuosobowym łóżku, przyglądając się szlochającej dziewczynie.
Talie rzucała się na łóżku krzycząc i wyginając ciało w łuk. Wyglądała jakby
cierpiała niewyobrażalne katusze.<br />
Szybko usiadłem na brzegu łóżka i
delikatnie, żeby jej nie przestraszyć, przygarnąłem dziewczynę do siebie.
Czując moje ramiona wokół siebie Talie na początku zesztywniała, jednak z chwilą,
z którą przyszło rozpoznanie, wtuliła głowę w zagłębienie na moim ramieniu, nie
przestając szlochać. Słone, chłodne krople powoli spływały po moim nagim torsie,
smagając mnie niczym bicze. Cierpienie Talie sprawiało mi ból, a każda jej łza
była niczym igła wbijana w moje serce. Jednak byłem pewien, że ból, który
sprawiał mi płacz Natalie był nieporównywalnie mniejszy niż ten, który jej
wywołał.<br />
Dziewczyna przylgnęła do mnie
całym ciałem. Uczepiła się mnie niczym rozbitek koła ratunkowego, jakby w obawie,
że zostawię ja samą, wystawioną na pastwę nocnego koszmaru.<br />
- Cii… Spokojnie. Jestem tu. Wszystko będzie dobrze – szeptałem z twarzą ukrytą
w jej satynowych włosach, gładząc ją uspokajająco po plecach. – To był tylko
sen. <br />
Dziewczyna pomału się
uspokajała. Jej oddech się wyrównywał, a szybko bijące serce powoli odnajdywało
zagubiony rytm. Tylko łzy nadal płynęły nieprzerwanym strumieniem z jej pięknych
oczu, teraz wypełnionych bólem i strachem, wytyczając mokre szlaki na naszych
ciałach.<br />
- Przepraszam – wyszeptała ochrypłym od płaczu głosem. – Wiedziałam, że nie
powinieneś zostawać na noc. <br />
- Nic się nie stało – odszepnąłem, z głową nadal znużoną w jej hebanowych
lokach, napawając się ich zapachem. – Cieszę się, że zostałem. Nie powinnaś być
sama. <br />
- To samo mówiła Ann, próbując odwieść mnie od przyjazdu do Londynu parę dni
przed nią– powiedziała, ocierając łzy wierzchem dłoni.<br />
Miedzy nami zapadła względna
cisza, przerywana naszymi cichymi oddechami. Nie wiedziałem jak powinienem się
zachować. Chciałem poznać przyczynę jej krzyku, jednak bałem się, że dziewczyna
się ode mnie odsunie, gdy tylko poruszę temat.<br />
- Opowiesz mi o tym? Rozmowa Ci pomoże, a ja podobno jestem dobrym słuchaczem –
powiedziałem niepewnie,. Lekko się uśmiechnąłem, próbując dodać jej w ten
sposób otuchy. <br />
Natalie zareagowała tak jak się
tego obawiałem. Wyplątała się szybko z moich objęć, jakby nagle zaczęła się w
nich dusić, i usiadła na krawędzi łóżka, tyłem do mnie, odgradzając się
niewidzialnym murem.<br />
- To nie Twój interes – powiedziała głosem bez wyrazu, nawet na mnie nie
patrząc. – Nie potrzebuję litości, a już na pewno nie Twojej.<br />
- Nie mam zamiaru się nad Tobą litować! –
powiedziałem podniesionym głosem, zdenerwowany całą tą sytuacją, nie panując
nad sobą. – Nie widzisz, że po prostu chcę Ci pomóc? Czy to tak trudno
zrozumieć? – dodałem spokojniej, chwytając ją za przedramię. <br />
Dziewczyna wyszarpnęła rękę w
mojego uścisku i odwróciła się w moją stronę. Jej twarz nie wyrażała żadnych
emocji, a jej głos był idealnie opanowany. Przypominała aktora odgrywającego
swoją rolę w spektaklu.<br />
- Już to kiedyś słyszałam. A potem co? Kłamstwa, udawany związek, wszystko w
dobrej wierze, żeby uczynić mnie szczęśliwą, tak naprawdę niszcząc mnie
oszustwem i brakiem prawdziwości. Nie chcę znowu przez to przechodzić. Nie z
Tobą. Nie takim kosztem jak ostatnio.<br />
Mimo usilnych prób zachowania
spokoju, po jej policzku spłynęła pojedyncza łza. Nie wiedziałem kto był tego sprawcą,
ale miałem ochotę mu przywalić. Przez niego Natalie cierpiała i bała się mi
zaufać.<br />
- Nie jestem nim. Nie porównuj mnie do niego, skoro jeszcze mnie nie poznałaś.
Nie jestem z Tobą z litości, po prostu Cię lubię. I nic tego nie zmieni. Daj mi
szansę – powiedziałem patrząc jej w oczy, z których zaczęło wypływać coraz
więcej łez. <br />
- Nie potrafię. Przepraszam Zayn. Ja po prostu nie potrafię. Może nauczę się Ci
ufać, ale jak sam powiedziałeś, nie znam Cię. Przepraszam, ale nie mogę – wykrztusiła
dziewczyna, znowu zanosząc się szlochem.<br />
- W porządku – odpowiedziałem, chociaż tak bardzo chciałem uwolnić ją spod
balastu przykrych wspomnień.<br />
Na twarzy Talie wykwitło
zdumienie. Przestała płakać i patrzyła na mnie, jakby nie dowierzając własnym
uszom.<br />
- I nie będziesz nalegał? – zdziwiła się. – Tak po prostu uszanujesz moją decyzję?<br />
- Od tego są przyjaciele – powiedziałem spokojnie, rozchylając lekko ramiona.
Natalie wtuliła się we mnie.<br />
- Dziękuję – wyszeptała, nie przestając szlochać.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: PL;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: PL;">************************************************</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: PL;">Witam Was :D </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: PL;">Jezu, nawet nie nie zdajecie sobie sprawy, jak się męczyłam z napisaniem dla Was czegokolwiek. A wiecie co jest najlepsze? To, z czym się męczyłam będzie w następnym poście, a wszystko co tutaj jest, stworzyłam w tym tygodniu. Nie wiem co było ze mną nie tak. Blokada? Być może. Po prostu nie mogłam napisać nic sensownego. A tu proszę, mam rozdział, z którego jestem całkiem zadowolona.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: PL;">A teraz błagam: <b>KOMENTUJCIE.</b> Bez Waszych komentarzy ten blog nie ma sensu, bo nic nie napędza mnie do dalszego pisania.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: PL;">Jeszcze jedno: mam prawie cały następny post, więc notka może pojawić się już za... powiedzmy 2 tygodnie. Ale, ale. Chcę widzieć tutaj <i style="font-weight: bold;">conajmniej 20 komentarzy</i>. Wierzę, że dacie radę. W końcu obserwatorów mam aż 41 (!).</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: PL;">Ach i bym zapomniała: mega dziękuję za to, że jesteście, za tych 41 obserwatorów i za 5 000 wejść. Wow, to w końcu dopiero 5. rozdział. Brakuje mi tu tylko komentarzy. Dacie radę?<br />Pozdrawiam! xxxx</span></div>
Vickhttp://www.blogger.com/profile/12227203401649227285noreply@blogger.com21tag:blogger.com,1999:blog-3662973565907096521.post-395413840455893412012-05-31T19:48:00.004+01:002012-08-19T19:43:06.255+01:00Rozdział 4.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/HTy54hMMr44?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL" style="font-family: 'Bookman Old Style', serif; font-size: 12pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL" style="font-family: 'Bookman Old Style', serif; font-size: 12pt; line-height: 115%;"> Po kilkunastu minutach spaceru Natalie
zatrzymała się. Znajdowaliśmy się na uliczce, niedaleko mojego domu. Otaczały
nas szeregowe domki, jakich wiele w całym Londynie. Staliśmy przez chwilę w
ciszy, patrząc sobie w oczy. Chyba po raz pierwszy milcząc nie czułem
niezręczności tak typowej dla tego rodzaju sytuacji. Cisza pomiędzy nami była
naturalna, wręcz kojąca. Nie potrzebowaliśmy niepotrzebnych słów, które swoim
hałasem zburzyłyby harmonię, która między nami panowała.<br />
- No, to jesteśmy na miejscu – powiedziała puszczając moją dłoń i niepewnie na
mnie patrząc. Jej słowa brutalnie rozerwały kokon ciszy, w którym się
znajdowaliśmy. Otworzyła usta, chcąc dodać jeszcze coś, ale najwidoczniej się
rozmyśliła, bo spomiędzy jej warg wydobyło się jedynie głębokie westchnienie.
Chyba nie za bardzo wiedziała co powinna teraz zrobić. – Chyba nadszedł czas na
pożegnanie – stwierdziła z wahaniem, kiedy nie doczekała się żadnej reakcji z
mojej strony.<br />
- To… ja już pójdę – stwierdziłem niepewnie. Nie chciałem tego, ale nie
wiedziałem co mogę zrobić, żeby pozwoliła mi zostać. <br />
Jednak mimo wypowiedzianych słów żadne z nas nie ruszyło się z miejsca.
Staliśmy nieruchomo przedłużając nieuchronny moment rozstania. <br />
- A może zaprosisz mnie do środka? – zapytałem ponownie chwytając ją za dłoń. W
moim głosie dało się wysłyszeć całą symfonię wygrywaną przez nadzieję na
strunach głosowych. Nadzieja była niczym koło ratunkowe, którego kurczowo się
uczepiłem, czekając na to, że powie, iż mam już iść. Bałem się, że odprawi mnie
z kwitkiem i już nigdy się nie spotkamy. Przynajmniej wiedziałem gdzie mieszka,
więc zawsze mogłem wygrywać pod jej oknem jakieś miłosne ballady. W końcu by
zmiękła. A jak nie… nie poddałbym się bez walki.<br />
- A chciałbyś? – padło z jej ust pytanie wypowiedziane cichym szeptem, w którym
również można było dosłyszeć delikatne tony wszechobecnej nadziei. <br />
Nadzieja, strach i jakieś krążące między nami osobliwe napięcie przemawiały
przez nasze słowa i gesty. Byliśmy niczym rozbitkowie na bezludnej wyspie,
naiwnie oczekujący ratunku przed nieznanym. Ale czy to co czuliśmy było złe,
skoro tak bardzo się tego obawialiśmy? Może nasz strach był bezpodstawny i tak
naprawdę uciekaliśmy przed czymś co prędzej czy później nastąpi? Może nie powinniśmy
bać się czegoś tylko dlatego, że przez to możemy stracić rzeczy, do których już
zdążyliśmy się przyzwyczaić? Moje życie powoli zabijało mnie monotonią, a więc
może nadszedł czas na zmiany? Tylko czy Talie czuła to samo co ja? I
najważniejsze: co ja właściwie czułem?<br />
- Tylko jeśli i Ty tego chcesz – odpowiedziałem przeszywając ją wzrokiem.
Chciałem przeniknąć przez jej oczy, dosięgnąć duszy i umysłu, odczytać co tak
naprawdę myśli, czuje. Czy dla niej te wszystkie odczucia też były nowe? Czy ja
również wywoływałem chaos w jej umyśle? Co musiałem zrobić, żeby postanowiła
otworzyć przede mną dusze i serce? Tyle pytań, żadnych odpowiedzi.<br />
Dziewczyna, czując na sobie mój wzrok,
zarumieniła się lekko. Czerwień na jej policzkach tylko dodawała jej uroku.<br />
- No to chodź – powiedziała po chwili wahania i pociągnęła mnie w stronę kutej
z żelaza furtki prowadzącej do jednego z domków. Budynek niczym się nie
wyróżniał, był aż nazbyt przeciętny. Ale nie wszystko co inne jest piękne.
Niekiedy właśnie te ciche, normalne rzeczy stwarzają w naszym życiu poczucie
bezpieczeństwa.<br />
Natalie nieświadoma moich nieposłusznych myśli, której dzisiaj wolno płynęły w
dziwnych kierunkach i obierały nawet najbardziej niepozorne ścieżki, wyjęła z
kieszeni jeansów klucz i puszczając moją dłoń odkluczyła drzwi wejściowe
swojego mieszkania. Uśmiechnęła się do mnie niepewnie przez ramię,
przekraczając próg i ruszyła korytarzem w nieznanym mi kierunku. Podążyłem za
nią, ciekawie rozglądając się wokół. Miałem nadzieję, że może poprzez jakieś przedmioty
osobiste uda mi się rozwiązać zagadkę, jaką była ta zielonooka dziewczyna.<o:p></o:p></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span lang="PL" style="font-family: 'Bookman Old Style', serif; font-size: 12pt; line-height: 115%;">~*~<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL" style="font-family: 'Bookman Old Style', serif; font-size: 12pt; line-height: 115%;"> Siedzieliśmy na kanapie w salonie Talie,
powoli sącząc gorącą czekoladę. Dziewczyna nieobecnym wzorkiem patrzyła przez
okno, powoli rozkoszując się łykami gorącego, słodkiego płynu pieszczącego
przyjemnie gardło. Znajdowaliśmy się na tyle blisko siebie, że nasze kolana
delikatnie się stykały, tworząc poczucie intymności i namacalnej więzi.<br />
- Dlaczego tu jesteś? – zapytała nagle Natalie, przenosząc na mnie wzrok i wpatrując
się intensywnie w moje brązowe tęczówki, jakby chciała znaleźć tam odpowiedź na
swoje pytanie. <br />
- Mam wyjść? – zdziwiłem się, zdezorientowany.<br />
- Nie o to chodzi – powiedziała ze skupioną miną, w myślach zapewne starannie
ważąc każde słowo. – Po prostu... Nie rozumiem – westchnęła, marszcząc brwi. - Mógłbyś
być teraz razem w przyjaciółmi, bawić się w klubie. Dlaczego tracisz czas dla
dziewczyny, której nawet nie znasz? Dla kogoś, kto składa się jedynie z wad i
zawiłości? Nie pojmuję dlaczego nadal tutaj jesteś – powiedziała na jednym
wdechu, wyrzucając z siebie wszystkie trapiące ją wątpliwości. Nie patrzyła już
na mnie. Jej wzrok utkwiony był w jakimś punkcie znajdującym się ponad moim
ramieniem.<br />
- Ale dlaczego miałbym być z nimi? Wolę być tutaj. Z Tobą. Nie chcę ideału.
Chcę być teraz z Tobą, z dziewczyną z wadami, bliznami, przyzwyczajeniami… Z
doświadczeniami, żeby móc je zrozumieć, zaakceptować… - <i>i pokochać. - </i>Niektóre wyeliminować. Dziewczynę, która tak samo
postąpi ze mną i moimi niedoskonałościami. Mogę na Ciebie liczyć? – zapytałem,
uśmiechając się lekko.<br />
Nie odpowiedziała tylko odstawiła kubek
z czekoladą na szklany stolik i się do mnie przytuliła. Wstrzymałem oddech, otulony
jej słodkim zapachem. Upajałem się zwyczajnością, która tak dawno nie
towarzyszyła mi przy żadnej dziewczyny. Obecność Natalie była niezwykle kojąca,
przy niej znikały prześladujące mnie pustka i monotonia. <br />
Między nami znowu zaległa swobodna cisza.
Wtuleni w siebie patrzyliśmy w widoczny za oknem księżyc w pełni. Przebywając z
Talie byłem po prostu sobą, Zaynem Malikiem, a nie idolem tysięcy nastolatek.
Dzięki niej zacząłem odkrywać na nowo tę część życia, która gdzieś mi umknęła,
a której braku wcześniej nie zauważałem. <br />
- Zayn – jej głos delikatnie otulił moje imię, wywołując na moim ciele
dreszcze. – Twoi przyjaciele… skąd wy się właściwie znacie? Bo wydaje mi się,
że Was kojarzę. Przynajmniej Ciebie i Liama – powiedziała, zaraz jednak szybko
dodała, jakby obawiając się mojej reakcji na swoje pytanie – Wiem, że to
osobiste pytanie. Nie musisz odpowiadać. <br />
- Ale ja chcę odpowiedzieć. Zresztą… i tak byś się w końcu dowiedziała – jej
oczy przeszywały mnie na wskroś, pełne zaciekawienia, a moje serce zgubiło
rytm. – Bo wiesz… - zawahałem się, niepewny jak może zareagować, gdy dowie się
prawdy. – Obiecujesz, że prawda nic pomiędzy nami nie zmieni?<br />
- Ale między nami nic nie ma… - zaczęła, jednak widząc moją minę zamilkła. –
Obiecuję. <br />
- No dobra – westchnąłem ciężko. Raz kozie śmierć. – Słyszałaś kiedyś o zespole
One Direction?<br />
- Coś mi się obiło o uszy. Byli chyba kiedyś w X Factor. To zapewne kolejny
boys bandzik grający komercyjny chłam – powiedziała lekceważąco. – A co on mają
z tym wspólnego?<br />
Je słowa zabolały. Bardzo. Bardziej niż
mógłbym się spodziewać. <br />
- Tak się składa, ze to my jesteśmy tym ‘boys bandzikiem’ – powiedziałem sucho,
odwracając wzrok.<br />
Natalie zesztywniała w moich ramionach. Powoli oderwała się od mojej klatki
piersiowej i usiadła mi na kolanach. Złapała mnie za brodę tym samym zmuszając
do spojrzenia sobie w oczy.<br />
- Przepraszam – powiedziała cicho. W jej głosie było słychać, że naprawdę jej
przykro. – Nie chciałam Cię zranić. Naprawdę. Troszkę się zagalopowałam. Zazwyczaj
nie oceniam nikogo, ani niczego po pozorach. Jedyna Wasza piosenka, jaką
kiedykolwiek słyszałam, miała chyba tytuł ‘What makes you beautiful’ i skłamię
mówiąc, że mi się podobała. Była beznadziejna – skrzywiła się lekko. – Pusta,
bezosobowa, nagrana dla kasy. Mam rację? – zapytała, na co skinąłem głową. Też
nie lubiłem tej piosenki. Nie było w niej nas. – Nie mówię, że Was nie lubię,
albo nie szanuję jako muzyków. Po pierwsze Was nie znam, a po drugie słyszałam
za mało waszych utworów, żeby wypowiadać się na temat muzyki, którą tworzycie.
Jeszcze raz przepraszam Cię za wysuwanie pochopnych wniosków. – Zrobiła pauzę,
a potem dodała – Zaśpiewasz mi coś waszego?<br />
Nie potrafiłem jej odmówić. Miała w
sobie coś co sprawiało, że całym sercem pragnąłem jej akceptacji. Zamknąłem jej
chłodną dłoń w swoją i zaśpiewałem. Specjalnie dla niej. Z głębi serca.
Wkładając w słowa wszystkie nienazwane uczucia i emocje, które się we mnie
kłębiły.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL" style="font-family: 'Bookman Old Style', serif; font-size: 12pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="background-color: white;"><i><span style="color: #632423; font-family: 'Bookman Old Style', serif;">Close
the door</span></i><i><span style="color: #632423; font-family: 'Bookman Old Style', serif;"><br style="text-align: -webkit-auto;" />
<span style="text-align: -webkit-auto;">Throw the key</span><br style="text-align: -webkit-auto;" />
<span style="text-align: -webkit-auto;">Don't wanna be reminded</span><br style="text-align: -webkit-auto;" />
<span style="text-align: -webkit-auto;">Don't wanna be seen</span><br style="text-align: -webkit-auto;" />
<span style="text-align: -webkit-auto;">Don't wanna be without you</span><br style="text-align: -webkit-auto;" />
<span style="text-align: -webkit-auto;">My judgement is clouded</span><br style="text-align: -webkit-auto;" />
<span style="text-align: -webkit-auto;">Like tonight's sky</span><o:p></o:p></span></i></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="background-color: white;"><i><span style="color: #632423; font-family: 'Bookman Old Style', serif;">Heart
beats harder</span></i><i><span style="color: #632423; font-family: 'Bookman Old Style', serif;"><br style="text-align: -webkit-auto;" />
<span style="text-align: -webkit-auto;">Time escapes me</span><br style="text-align: -webkit-auto;" />
<span style="text-align: -webkit-auto;">Trembling hands touch skin</span><br style="text-align: -webkit-auto;" />
<span style="text-align: -webkit-auto;">It makes this harder</span><br style="text-align: -webkit-auto;" />
<span style="text-align: -webkit-auto;">And the tears stream down my face</span><o:p></o:p></span></i></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<i><span style="background-color: white; color: #632423; font-family: 'Bookman Old Style', serif;">You
know I'll be</span></i><i><span style="color: #632423; font-family: 'Bookman Old Style', serif;"><span style="background-color: white;"><br style="text-align: -webkit-auto;" />
<span style="text-align: -webkit-auto;">Your life, your voice your reason to be</span><br style="text-align: -webkit-auto;" />
<span style="text-align: -webkit-auto;">My love, my heart</span><br style="text-align: -webkit-auto;" />
<span style="text-align: -webkit-auto;">Is breathing for this</span><br style="text-align: -webkit-auto;" />
<span style="text-align: -webkit-auto;">Moment in time</span><br style="text-align: -webkit-auto;" />
<span style="text-align: -webkit-auto;">I'll find the words to say</span><br style="text-align: -webkit-auto;" />
</span><span style="background-color: white; text-align: -webkit-auto;">Before you leave me today</span><span style="background-color: white;"><o:p></o:p></span></span></i></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<i><span style="color: #632423; font-family: 'Bookman Old Style', serif;"><span style="background-color: white;"><span style="text-align: -webkit-auto;"><br /></span></span></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL" style="font-family: 'Bookman Old Style', serif; font-size: 12pt; line-height: 115%;"> Gdy skończyłem dziewczyna patrzyła na mnie
szeroko otwartymi oczami, a spomiędzy jej lekko rozchylonych warg nie płynęły
żadne dźwięki. Wyglądała jakby słowa piosenki ją zahipnotyzowały. <br />
- To było piękne – wyszeptała, a po jej policzku spłynęła pojedyncza łza. <br />
- Dlaczego płaczesz? – zapytałem zdezorientowany. Nie byłem pewien jak powinienem
zinterpretować jej zachowanie.<br />
- Nie wiem – uśmiechnęła się lekko. – Chyba po prostu muszę odreagować dzisiejszy
dzień. Przeprowadzka, zachowanie Setha, nasz wspólny wieczór… Szczerze? Dawno
nie miałam takiego zamętu w głowie.</span><br />
<span lang="PL" style="font-family: 'Bookman Old Style', serif; font-size: 12pt; line-height: 115%;">- "Hand ale silent, voice is numb. Try to scream out my lungs but it makes this harder, and the tears stream down the face" - zanuciłem cicho słowa, które idealnie pasowały do jej wypowiedzi.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL" style="font-family: 'Bookman Old Style', serif; font-size: 12pt; line-height: 115%;">- Dokładnie –
zaśmiała się melodyjnie. – Chyba zacznę słuchać Waszej muzyki – powiedziała,
szturchając mnie w ramię. Mimo uśmiechu na ustach w jej oczach znowu zalśniły
łzy. – Przepraszam, że się tak rozklejam, ale to musiało w końcu nastąpić.
Myślałam, że moje łzy wsiąkną w poduszkę, ale zostałeś przez co widzisz jaka
jestem słaba. Dziękuję, że jesteś – wyszeptała, wtulając się we mnie i mocząc
mi koszulkę kryształowymi kropelkami. <br />
- Jesteś pewna, że nie chcesz, żebym coś dla Ciebie zrobił? – spytałem, obejmując
ją. Nie mogłem patrzeć na jej łzy ze spokojem.<br />
- Po prostu bądź – wymruczała cicho, przytulając się do mnie jeszcze mocniej. <br />
Nie potrzebowaliśmy słów. Napawaliśmy się swoją obecnością, odurzeni
bliskością, która się między nami wytworzyła. Mogłem siedzieć wtulony w nią bez
końca. Po raz pierwszy od dłuższego czasu byłem po prostu szczęśliwy i nie
chciałem niczego zmieniać. <i><o:p></o:p></i></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL" style="font-family: 'Bookman Old Style', serif; font-size: 12pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL" style="font-family: 'Bookman Old Style', serif; font-size: 12pt; line-height: 115%;">*************************************</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL" style="font-family: 'Bookman Old Style', serif; font-size: 12pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL" style="font-family: 'Bookman Old Style', serif; font-size: 12pt; line-height: 115%;">No witam państwa. Na wstępie powiem Wam, że jesteście niesamowici: 20 komentarzy i 32 obserwatorów? Wow. Co powiecie na zwiększenie tej liczby? ;> Po minimum 23 komentarzach następny rozdział poajwi się za tydzień, a jak Wam się nie uda, to wstawię coś za dwa tygodnie :D</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL" style="font-family: 'Bookman Old Style', serif; font-size: 12pt; line-height: 115%;">Nie szło mi piasnie tego rozdziału. W połowie utknęłam i nie mogłam nic dopisać, aż w końcu wczoraj napisałam całość. I muszę Wam powiedzieć, ze jestem nawet zadowolona, co jest dziwne. No, ale czekam na Wasze opinie.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL" style="font-family: 'Bookman Old Style', serif; font-size: 12pt; line-height: 115%;">Do napisania! xxx</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL" style="font-family: 'Bookman Old Style', serif; font-size: 12pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL" style="font-family: 'Bookman Old Style', serif; font-size: 12pt; line-height: 115%;">+ Zaczęłam współbracę z Gabriellą. Razem kończymy historię, która już kiedyś zaczęła. Piszę jako Zayn, ale mój bohater jest całkiem innym, niż ten tutaj Malik. Zapraszam do czytania --> <a href="http://bloggerkagabrielle.blogspot.co.uk/" target="_blank">>KLIK</a><</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL" style="font-family: 'Bookman Old Style', serif; font-size: 12pt; line-height: 115%;">Ach i jeszcze zapraszam na mojego bloga, który jest już na finishu. Znaczy...zapewne pojawi się druga część, ale to po wakacjach. W każdym razie... Zależy mi na tym, żebyście wpadły i zostawiły swoją opinię. Moge na Was liczyć? <a href="http://holdmetight-vick.blogspot.co.uk/" target="_blank">>KLIK<</a></span></div>
Vickhttp://www.blogger.com/profile/12227203401649227285noreply@blogger.com18tag:blogger.com,1999:blog-3662973565907096521.post-70922207416004794002012-05-06T14:17:00.001+01:002012-08-19T19:43:40.899+01:00Rozdział 3.<span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12pt; line-height: 115%;"> Znalezienie
chłopaków nie było trudne. Liam jak zawsze siedział przy stoliku mając na
wszystko oko, a Louis, Harry i Niall tańczyli na środku parkietu. Zawsze tak
było: Daddy nas pilnował, a my się bawiliśmy. Powinien sobie kogoś w końcu
znaleźć. Zesztywniałem. Ja, Zayn Malik, myślę o znalezieniu kogoś na poważnie?
Przecież wiem z jakim ryzykiem się to wiąże. Media i fani w końcu zniszczyliby
dziewczynę, a my zostalibyśmy ze złamanymi sercami pocieszając siebie nawzajem.
Zaraz, zaraz. Jak to: my? Przecież chodzi o Liama, prawda? Kątem oko zerknąłem
na dziewczynę, która trzymała swoją delikatną dłoń w mojej. Czy to ona była
powodem moich dziwnych myśli?</span><br />
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12pt; line-height: 115%;"> Natalie rozglądała się niespokojnie
naokoło. Chyba szukała wzrokiem tego całego Setha, bojąc się, że może do nas
podejść. <br />
- Spokojnie, nie jest chyba na tyle głupi, żeby znowu prosić się o kłopoty-
wyszeptałem jej na ucho. Drgnęła. Czy to możliwe, że działem na nią tak samo
silnie jak ona na mnie? Uśmiechnąłem się lekko na tę myśl. – W razie potrzeby Cię
obronię. <br />
- Myślisz, że sama bym sobie nie poradziła? –zapytała zaczepnym głosem, lekko
unosząc brwi. <br />
- Och, nie wątpię, że dałabyś sobie radę – powiedziałem sarkastycznie,
przytulając ją mocniej. <br />
- Czy Ty sobie ze mnie kpisz? – fuknęła na mnie niczym rozwścieczona kotka. <i style="mso-bidi-font-style: normal;">Chyba ktoś tu zaczyna pokazywać pazurki – </i>zaśmiałem
się pod nosem<i style="mso-bidi-font-style: normal;">.</i><br />
- Jakżebym śmiał. Ale wiesz… tam, w zaułku, wydawało mi się, że jednak
potrzebowałaś mojej pomocy – powiedziałem ironicznie.<br />
Reakcja na moje słowa była natychmiastowa. Cała się spięła, a w jej oczach
zagościł ból. Zraniłem ją. Była pierwsza osobą, którą chciałem chronić, ale i
tak ją uraziłem. <i style="mso-bidi-font-style: normal;">Boże, co ze mnie za
facet?<br />
</i>- Myślisz, że co? Że uratowałeś mnie, a teraz możesz sobie ze mnie
żartować? Wiem, że jestem za słaba. Zdaję sobie sprawę, że jestem beznadziejna.
Ale to nie znaczy, że możesz mi to wypominać! – wycedziła zimno przez zęby.<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><br />
</i>- Hej, ja tylko żartowałem. Naprawdę – powiedziałem, widząc jej pełne
niedowierzania spojrzenie. – Czasami
każdy potrzebuje wsparcia. I wcale nie jesteś słaba. Każda dziewczyna, którą
znam teraz płakałaby i nie mogła wyjść z szoku. A Ty bardzo dobrze się trzymasz
– pocieszyłem ją. – A teraz chodź, tam siedzi mój przyjaciel – powiedziałem
wskazując na Liama. – Musimy zabrać Cię w bezpieczne miejsce, żebyś odpoczęła. <br />
- Zgoda. Ale ja jeszcze nie powiedziałam, ze gdziekolwiek z Wami pójdę.
Przecież ja Was nawet nie znam. Ach, i bym zapomniała: ja nie jestem każda.
Zapamiętaj to sobie – powiedziała delikatnie dotykając palcami mojego policzka.<br />
Efekt był natychmiastowy, czułem się jakby poraził mnie prąd. Chciałem coś
zrobić, może nawet ją pocałować, bo zatopiony w głębi jej zielonych oczu nie
myślałem racjonalnie, ale ona już wysunęła się z moich ramion i podążyła w
kierunku siedzącego samotnie Liama. <i style="mso-bidi-font-style: normal;">No
cóż, zapowiada się ciekawa znajomość. <br /> </i>Dziewczyna przysiadła się do mojego
przyjaciela i zaczęła z nim rozmawiać. Obserwowałem ich przez chwilę. Natalie
opowiadała Liamowi o czymś, żywo gestykulując, a on uważnie jej słuchał. Z
racji tego, że w klubie było głośno niczego nie słyszałem. Postanowiłem podejść
bliżej i dowiedzieć się o czym rozmawiają. <br />
- Widzę, że pan „ Wiem-wszystko-najlepiej” postanowił zaszczycić nas swoją
obecnością – powiedziała czarnowłosa, gdy stanąłem przy stoliku. Nie powiem,
zabolała mnie jej uwaga. <br />
- Myślałem, że już mi wybaczyłaś – powiedziałem niepewnie, przestępując z nogi
na nogę. <br />
- To, że wybaczam, nie znaczy, że zapominam – stwierdziła patrząc mi prosto w
oczy. - A poza tym… nawet nie doczekałam
się zwykłego przepraszam.<br />
- Przepraszam – oświadczyłem automatycznie, a ona tylko przewróciła oczami.<br />
- Teraz to się nie liczy, bo Ci podpowiedziałam. Ale wiesz… przeprosiny
przyjęte. Jeszcze kiedyś być może to wykorzystam, ale na chwile obecną udzielam
przebaczenia – puściła do mnie oczko, uśmiechając się. W jej źrenicach
dostrzegłem wesołe ogniki, które sprawiły, że na moich ustach momentalnie
pojawił się szeroki uśmiech.<br />
- Dziękuję, piękna niewiasto – ukłoniłem się szarmancko.<br />
Nagle z naszego prywatnego świata sprowadził nas na Ziemię śmiech Liama.
Chłopak patrzył na nas z rozbawieniem kręcąc głową.<br />
- Tego jeszcze nie było: dziewczyna, która uciera nosa Zaynowi, zamiast się do
niego kleić. Już Cię lubię – powiedział brunet szturchając Talie ramieniem. <br />
- No cóż, ktoś musiał go w końcu utemperować – powiedziała pokazują mi język. <br />
- Mam się obrazić? – zapytałam unosząc brwi w oznace zdziwienia.<br />
- Och, tylko sobie żartujemy. Więcej dystansu do siebie –poradziła Natalie.<br />
Słysząc słowa dziewczyny, Liam znowu zaczął zwijać się ze śmiechu.<br />
- A z nim co jest nie tak? – spytała dziewczyna.<br />
- No bo.. – wykrztusił pomiędzy salwami śmiechu. – Natalie, jesteś trochę jak
żeńska wersja Zayna – i znowu zaczął się śmiać.<br />
- No chyba nie! – zaprzeczyła dziewczyna wstając i zakładając ręce na biodrach.
Wyglądała trochę jak Królik z Kubusia Puchatka. <br />
- Ale to prawda – powiedział Liam. – Macie podobną mimikę twarzy, czarne włosy
i…no nie wiem, wydaję mi się, że charakter też macie podobny. Nie powiem,
dobrze się dobraliście – spojrzał na nas z uśmiechem.<br />
- Czy Ty coś insynuujesz? – spytała podejrzliwie zielonooka. <br />
- Absolutnie nic – powiedział Liam, przewrotnie się uśmiechając.<br />
Dziewczyna już chciała coś powiedzieć, ale jej przerwałem.<br />
- Nie przejmuj się nim, ten typ tak ma. Romantykiem trzeba się urodzić –
zaśmiałem się. – A teraz może zbierzemy chłopaków i pojedziemy do nas?<br />
- Zaraz, zaraz. Nie tak szybko. Czy ja powiedziałam, że gdziekolwiek z Wami
jadę? – spytała przeszywając mnie na wskroś swoim przenikliwym spojrzeniem.<br />
- Jeśli myślisz, że zostawię Cię samą, to się grubo mylisz – powiedziałem nie
odwracając wzroku. Tu już nawet nie chodziło o to, że nie chciałem jej zostawić dzisiaj samej
przez to co się stało. Po prostu bałem się, że jeśli teraz wypuszczę ją z
mojego świata, to już nigdy do niego nie wróci. Intrygowała mnie. Była
delikatna, ale nie przyznawała się do tego, a na dodatek miała strasznie cięty
język. Z tego co zdążyłem się zorientować, mogłem śmiało wysnuć wnioski, że
jest zbiorem różnych sprzeczności. Była niezwykła. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12pt; line-height: 115%;">- Jeśli myślisz, że Cię zostawię to się grubo mylisz – przedrzeźniała mnie dziewczyna.
– Ja nigdzie z Wami nie pójdę! Jakieś dziesięć minut temu prawie mnie
zgwałcono, a Ty myślisz, że teraz pojadę gdzieś z Tobą i twoimi przyjaciółmi?
Nie. To, że mnie uratowałeś nie daje Ci jeszcze prawa, żeby o mnie decydować. Istnieje
coś takiego jak wolność wyboru. A ja nigdzie z Wami nie idę.<br />
Musze powiedzieć, że jej argumenty były całkiem przekonywujące. Na jej miejscu
też bym sobie nie ufał. Ale co mam zrobić, żeby ją przy sobie jeszcze chociaż
trochę zatrzymać?<br />
- A może odwiozę Cię do domu? Mieszkasz sama? – zapytałem niepewnie.<br />
- Mieszkam z przyjaciółką, ale ona przyjedzie dopiero za tydzień.
Przyjechałyśmy tutaj na studia. I wiesz co? Myślę, że możesz mnie odprowadzić.
Mieszkam niedaleko, więc możemy się przejść. Wiesz… Ufam Ci. <br />
Jej słowa sprawiły, że na moich wargach wykwitł uśmiech. Ufała mi. Nie
wiem, czym sobie na to zasłużyłem, ale
nie miałem zamiaru zmarnować szansy, którą mi ofiarowała.</span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12pt; line-height: 115%;">***</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12pt; line-height: 115%;"> Szliśmy w ciszy, trzymając się za ręce. Natalie
nie chciała poznawać dzisiaj chłopaków. Stwierdziła, że jest zmęczona i chciała
iść do domu. Nie dziwię jej się. Miała wieczór pełen wrażeń.<br />
- Wiesz… cieszę się, że Cię poznałam – powiedziała nagle i zarumieniła się słodko.
<br />
- Ja też się cieszę, że Cię poznałem – powiedziałem z uśmiechem. <br />
Nie kłamałem. Naprawdę się cieszyłem. Ta dziewczyna w tak krótkim czasie zdążyła
wnieść barwy do mojej szarej egzystencji. Może brzmi to strasznie banalnie
i jest oklepane, ale to prawda. Przy niej moje myśli krążyły nieskładnie w
mojej głowie. Przy niej zaczynałem poważnie myśleć o rzeczach, których
istnienia wcześniej nie uznawałem. Nigdy nie wierzyłem w miłość od pierwszego
wejrzenia, ale… co jeśli ona istnieje? Co jeśli właśnie zapukała do mojego
serca? Kątem oka spojrzałem na Talie. Oblana światłem księżyca wyglądała
przepięknie. Ale tu nie chodziło o jej wygląd. Przyciągały mnie do niej jej
cudowne oczy, jej zawiły charakter. Nie znałem jej jeszcze, a już wydawało mi
się, że jest moją bratnia duszą. Czy to nie dziwne? A może to po prostu jakiś
piękny sen, a po przebudzeniu znów będę musiał się z mierzyć z moim pustym
światem?<br />
Jeśli to było snem, to nie chciałem już
nigdy się obudzić. Po raz pierwszy od dłuższego czasu byłem…szczęśliwy.
Wiedziałem, że niedługo będę musiał stawić czoło szarej rzeczywistości, ale jeszcze
nie teraz. Teraz byliśmy razem, w ciszy podążając w kierunku domu Talie, napawając
się swoja obecnością, obserwowani przez tysiące gwiazd. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: 'Bookman Old Style', serif; font-size: 16px; line-height: 18px;">*************************************</span>
<br />
<span style="font-family: 'Bookman Old Style', serif; font-size: 16px; line-height: 18px;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12pt; line-height: 115%;">Hej. Przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam, ale ostrzegałam, że rozdziały nie będą pojawiały się regularnie. Ten jest...mi osobiście się nie podoba. Ale to do Was należy ocena.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12pt; line-height: 115%;">Dziękuję za 16 komentarzy i 25 obserwatorów, spisaliście się ;) Co powiecie na więcej komentarzy? Proszę? :D</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12pt; line-height: 115%;">Kiedy następny? Jak napiszę ;) </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12pt; line-height: 115%;">Pozdrawiam! xx</span><br />
<br />
<span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12pt; line-height: 115%;">+ Jak ktoś ma ochotę to zapraszam na mojego nowego bloga. Tam będzie wszystko. Może zaczynam trochę ciężko, ale... no cóż, bywa. <a href="http://zlepek-nieskladnych-mysli.blogspot.co.uk/" target="_blank">>KLIK<</a> </span></div>
Vickhttp://www.blogger.com/profile/12227203401649227285noreply@blogger.com20tag:blogger.com,1999:blog-3662973565907096521.post-31363321808931192452012-04-15T13:49:00.000+01:002012-08-19T19:43:53.402+01:00Rozdział 2.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/1RLlNeR2KHY?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12pt; line-height: 115%;"> Koncert. Magia świateł, krzyk setek ludzi, a
pomiędzy tym wszystkim my, One Direction. Staliśmy na wielkiej scenie oślepieni
blaskiem reflektorów i śpiewaliśmy. Każdy dźwięk, który wydobywał się z mojej
krtani płynął tak naprawdę z głębi serca. Niezaprzeczalnie kocham moich fanów,
wielkie skupisko ludzi, których nigdy nie poznam, a którzy stracili głowę dla
naszej muzyki. Dla nas. Gdyby nie oni nie byłoby One Direction.<br />
Koncerty zawsze sprawiają, że czuję się
akceptowany i potrzebny. Czerpię siłę z tego, że razem z chłopakami sprawiam
temu tłumowi radość, że coś dla niego znaczę. Wiem, że co by nie było zostanie
po mnie jakiś ślad w postaci mojej twórczości, pamięci w sercach tych ludzi. To
daje mi świadomość tego, że nawet jeśli odejdę z tego świata, to coś po mnie
zostanie. Zdaję sobie sprawę, iż mimo, że nasz zespół nie będzie istniał
wiecznie, to nasza muzyka jest nieśmiertelna. <br />
Na scenie zawsze czuję się
wszechpotężny; tam, przed setkami całkiem obcych mi ludzi, nie ma dla mnie
rzeczy niemożliwych. Podczas koncertów zawsze jestem w stu procentach sobą:
Zaynem Malikiem, który kocha muzykę i który dostał szansę, aby żyć z nią w
zgodzie. Ten tłum to docenia i mnie akceptuje; kocha miłością fana do idola. </span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12pt; line-height: 115%;">***</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12pt; line-height: 115%;"> Po ostatniej piosence, gdy zeszliśmy ze
sceny, nadal mogliśmy słyszeć głosy naszych fanów, nasze imiona, które
wykrzykiwali. Ten tłum ludzi nigdy nas nie pozna, a mimo to niektórzy z naszych
wielbicieli myślą, że wiedzą o nas dosłownie wszystko. Dziwne, ale prawdziwe.
Wiele z naszych fanek zapewne popłakało się na nasz widok, w przekonaniu, że
widzą swój ideał, a raczej pięć ideałów. Takie dziewczyny zawsze wywoływały we
mnie swego rodzaju współczucie i litość, bo przecież one w ogóle nas nie znają.
Stworzyły sobie jedynie w głowach uosobienie swoich fantazji i podczepiły to
pod nasze wizerunki. Zapewne ponad połowie z tych wyobrażeń nie dorastamy do
pięt, a one porównując każdego napotkanego chłopaka do stworzonych w swoich głowach
ideałów stracą ładnych parę lat, przez które mogłyby być w szczęśliwych
związkach. No cóż, bywa. My mamy pewien pakt, w którym obiecaliśmy sobie, że
nie będziemy bawić się fankami, nawet jeśli same wskoczyłyby nam do łóżka. To
nie byłoby w stosunku do nich fair, ponieważ bez miłości nie ma związku.
Nieważne jakie opinie o nas krążą, tak właśnie myślimy i tej zasady się
trzymamy. Nigdy nie jesteśmy z kimś, jeśli nie ma choćby cienia szansy, że
związek przetrwa, bo to byłaby jedynie strata energii i niepotrzebny ból, którego
mogłyby doświadczyć obie strony.<br />
Jak zawsze po koncercie byliśmy
strasznie zmęczeni, funkcjonowaliśmy jedynie dzięki adrenalinie, którą
wytworzyła normalna przez występami trema. Aby odreagować, zaraz po wydostaniu
się z tłumu piszczących fanek, pojechaliśmy do znanego Londyńskiego klubu,
który wybrał Harry. Usiedliśmy na wysokich stołkach przy nowoczesnym barze i
zamówiliśmy drinki. W lokalu było dość ciemno, jedynymi jasnym punktami były
kolorowe światła rozmieszczone na ścianach i pulsująca kula dyskotekowa
zwisająca z sufitu. To nadawało lokalowi tajemniczości i zapewniało swego
rodzaju intymność parom, które postanowiły namiętnie okazać sobie zainteresowanie.<br />
Chłopacy zniknęli wtapiając w plątaninę
spoconych, ludzkich ciał, a ja nadal siedziałem przy barze sącząc powoli mój
trunek. Widziałem zapraszające do flirtu spojrzenia dziewczyn rzucane w moją
stronę, ale jakoś nie miałem ochoty na zabawę. Nie wiedziałem co się ze mną
dzieję. Zawsze pełen życia i chęci, aby się zabawić, teraz siedziałem jak kołek,
pozostając biernym obserwatorem. Nagle ten cały klubowy szał stracił dla mnie
blask. Zdałem sobie sprawę, że odbywa się tutaj jedno wielkie polowanie, takie samo
jakie odbywa się odkąd na Ziemi powstało życie. Dziewczyny zastawiały sidła na
płeć przeciwną, a chłopacy z kolei, nie będąc im dłużni, również byli tutaj na
łowach. Tylko jedno zmieniło się na przełomie tysięcy lat: teraz tak naprawdę
żadna ze stron nie była myśliwymi, bo władzę sprawowały narkotyki, alkohol i
pożądanie. W tamtym momencie to wszystko przestało mnie pociągać, przejrzałem
na oczy: to była jedna wielka gra. Gra życia, w której karty rozdawała natura
wspólnie z używkami. Gra, z której nikt z obecnych tutaj nie zdawał, lub nie
chciał zdawać, sobie sprawy. <br />
Chcąc uciec od tego cyrku pełnego
prawie nagich, wytapetowanych i całkiem sztucznych młodych kobiet oraz
schlanych i podniecony mężczyzn, udałem się tylnym wyjściem na zewnątrz.
Chciałem zapalić i jeszcze raz przeanalizować swoje odkrycie. Nie dane mi było
jednak cieszenie się spokojem, mając za jedynego towarzysza papierosa, który
dymem nikotynowym jeszcze bardziej zatrułby moje płuca, ponieważ tam już ktoś
był. W zaułku zastałem objętą parę młodych ludzi. Chciałem cicho się wycofać,
aby im w niczym nie przeszkadzać, ale słowa dziewczyny zatrzymały mnie w
miejscu, w którym stałem.<br />
- Seth, jesteś kompletnie pijany! Zostaw mnie! – krzyknęła, a w jej głosie
wyraźnie pobrzmiewała desperacja. Zastygłem nieruchomo chcąc zobaczyć dalszy
rozwój wypadków i w razie potrzeby pomóc nieznajomej. <br />
- Nie opieraj się, wiem że tego chcesz – powiedział niewyraźnie chłopak,
próbując dobrać się do dziewczyny, na co ta zaczęła się szarpać i próbować
uwolnić. Usłyszałem odgłos rozdzieranego materiału.<br />
- Zostaw ją – powiedziałem zimno, na tyle głośno, żeby para mogła mnie
usłyszeć. <br />
- Nie wtrącaj się – warknął chłopak odwracając się w moja stronę i popychając
swoją ofiarą pod ścianę za sobą. Przyjrzałem mu się. Ledwo trzymał się na
nogach, był całkowicie odurzony alkoholem, być może również narkotykami. <br />
- Puść ją i wracaj do środka. To twoja ostatnia szansa. Więcej nie będę
powtarzał – wycedziłem przez zęby. Napastnik zmierzył mnie wzrokiem,
prawdopodobnie oceniając swoje szanse w razie starcia. Był dość chuderlawy, a
widząc moje mięśnie skrzywił się lekko i rzucił pogardliwie:<br />
- A weź ją sobie. To zwykła dziwka.<br />
Gdy wypowiedział te słowa coś we mnie zawrzało. Nie znałem tej dziewczyny,
jednak jak każdej kobiecie szacunek jej się należał. A słowo, którym ją
określił nie pasowało mi do skulonej w kącie, drżącej ze strachu postaci. <br />
Nie zastanawiając się długo nad tym co robię uderzyłem go w nos, prawdopodobnie
go łamiąc, co można było wywnioskować z krwi, która z niego trysnęła. Chłopak
tylko chwycił się za twarz i rzucając niewyraźnie jakieś przekleństwa pod moim
adresem, wbiegł do lokalu. <br />
Powoli podszedłem do dziewczyny, która stała w rogu zaułka podtrzymując bluzkę,
rozdartą przez oprawcę. Spojrzała na mnie, a w jej spojrzeniu dostrzegłem morze
strachu i…. wdzięczności. Była piękna. Być może brzmi to absurdalnie zważając
na okoliczności, jednak pierwszą myślą, jaka przyszła mi do głowy, gdy ujrzałem
jej twarz, było to że jest przepiękna. Prawie w ogóle nie miała makijażu,
wyglądała, jakby trafiła tutaj przypadkiem, ale zdecydowanie wyróżniała się z
tłumu. Miała długie, kruczoczarne włosy, sięgające jej do pasa i cudowne,
zielone oczy, niczym u łani. Oczy, w których teraz gościło nieme wołanie o
pomoc i trwoga. Oczy, w których łatwo można było się zatracić.<br />
- Nic Ci nie jest? – zapytałem ciepło, widząc jak drży. Zauważając, że się do
niej zbliżam drgnęła lekko. Pomimo tego, że ją uratowałem, bała się mnie. – Nie
martw się, Ne zrobię Ci krzywdy – powiedziałem łagodnie, otulając ją moją
bluzą. <br />
- Ja… ja dziękuję. Gdyby nie Ty.. – wyjąkała i rozpłakała się. Podszedłem do
niej i przytuliłem ją, próbując dodać jej otuchy. Dziewczyna wtuliła się we
mnie i rozszlochała się jeszcze bardziej. Wciągnąłem w nozdrza jej zapach.
Pachniała czekoladą i toffi. Jej zapach odurzał. <i style="mso-bidi-font-style: normal;">Malik! Weź się w garść</i> – skarciłem sam siebie. Nie powinienem
myśleć o takich rzeczach wtedy, kiedy dziewczyna potrzebowała mojego wsparcia. <br />
- Spokojnie. Już jest dobrze – nieudolnie próbowałem ją pocieszyć. Nie
wiedziałem jak powinienem się zachować. Zazwyczaj nie bywałem w takim
położeniu. Pomyślałem, że pewnie Liam wiedziałby co należy zrobić. To on był
tym dojrzałym z dobrym sercem, nie ja. Chyba po raz pierwszy chciałem być taki
jak on, chciałem wiedzieć, jak mogę pomóc nieznajomej, co mogę zrobić, aby
poczuła się lepiej. To było dziwne uczucie. Po raz pierwszy pragnąłem się kimś
zaopiekować. Zależało mi na tym, aby dziewczyna czuła się przy mnie bezpiecznie
i swobodnie.<br />
- Chodź ze mną – powiedziałem. – Jestem tu z kolegami. Znajdziemy ich i razem
zastanowimy się co dalej, dobrze? – zapytałem niepewnie. W sumie, dlaczego
miałaby ze mną gdziekolwiek iść? Skąd mogła mieć pewność, że nie zrobię jej
krzywdy? Ale..nie byłem jeszcze gotowy się z nią rozstać. Chciałem poznać ją
bliżej, bo w dziwny sposób mnie zaintrygowała.<br />
Mimo moich obaw brunetka w odpowiedzi na moje pytanie pokiwała głową, zgadzając
się ze mną. Chyba miała do mnie cień zaufania po tym, jak uchroniłem ją przed
pijanym chłopakiem. Cieszyłem się z tego, że jeszcze chociaż przez chwilę będę
mógł trzymać ją w ramionach. Po chwili zdałem sobie sprawę, że właściwie nie
wiem jak się nazywa. <br />
- Jak masz na imię? – zapytałem, wprowadzając ją do klubu.<br />
- Natalie – wyszeptała mi do ucha, nadal wtulona w moje ciało. Gdy jej oddech
owionął moją szyję przeszedł mnie przyjemny dreszcz.<br />
- Piękne imię – <i style="mso-bidi-font-style: normal;">tak samo jak właścicielka</i>.-
A ja jestem Zayn – przedstawiłem się.<br />
- Miło mi Cię poznać, Zayn. I jeszcze raz dziękuję za wybawienie z opresji –
powiedziała, a w jej oczach dostrzegłem ogniki sympatii. Podobał mi się sposób,
w jaki wymówiła moje imię. W jej ustach było one…bezpieczne. <i style="mso-bidi-font-style: normal;">No, to teraz wpadłeś</i> –pomyślałem i
pociągnąłem ją w tłum rozgrzanych ludzi ciał w poszukiwaniu moich przyjaciół.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: 'Bookman Old Style', serif; font-size: 16px; line-height: 18px;">*************************************</span>
<br />
<span style="font-family: 'Bookman Old Style', serif; font-size: 16px; line-height: 18px;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12pt; line-height: 115%;">Hej. Na wstępie chciałabym coś wyjaśnić: wszystkie rozdziały są wspomnieniami Zayna. W czasie teraźniejszym jest prolog i będzie epilog. Dlatego też używam tak dużo czasu przeszłego - Zayn jedynie wspomina. Czas teraźniejszy jest wtedy, kiedy on nadal tak myśli, kiedy to nadal jest prawdą, gdy Talie odlatuje.(Takie wyjaśnienie dla tych, którzy nie zorientowali się po datach przy prologu i pierwszym rozdziale)</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12pt; line-height: 115%;">Dziękuję Wam za komentarze. Nawet nie wiecie jak się cieszę. Mam nadzieję, że będzie ich coraz więcej, ze względu na zwiększającą się liczbę obserwatorów i osób odwiedzających mojego bloga. Bardzo chciałabym poznać Wasze opinie ;)</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12pt; line-height: 115%;">No i to by było na tyle. Kiedy następny? Jak napiszę :D</span><br />
<span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12pt; line-height: 115%;">Jakby ktoś chciał być informowany, albo po prostu popisać to macie moje gg: 13700054 :D </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12pt; line-height: 115%;">Love xoxo</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12pt; line-height: 115%;">PS. Przepraszam za to coś u góry, wiem że jest beznadziejne ;c </span><br />
<span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12pt; line-height: 115%;">+ Teraz anonimy też mogą komentować! :D </span></div>
Vickhttp://www.blogger.com/profile/12227203401649227285noreply@blogger.com16tag:blogger.com,1999:blog-3662973565907096521.post-49078300225571984662012-04-06T19:31:00.000+01:002012-08-19T19:44:08.548+01:00Rozdział 1.<div style="text-align: right;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12pt; line-height: 115%;">Londyn, maj 2010</span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12pt; line-height: 115%;"> Właśnie skończyła się moja przygoda z X
Factor. Ten program był dla mnie niczym nowy początek, dzięki niemu powstało
One Direction. Zespół jest teraz dla mnie wszystkim. Aby być razem z chłopakami
musiałem opuścić rodzinne miasto i przeprowadzić się do Londynu. Chociaż
tęsknię za bliskimi niczego nie żałuję. Moje nowe życie jest spełnieniem
wszystkich moich pragnień, wreszcie mogę robić to co kocham i dzięki czemu
czuję się spełniony. Myślę, że chłopacy odbierają to tak samo. Dostaliśmy od
życia szansę i postanowiliśmy z niej skorzystać, mimo ceny jaką przyszło nam za
to zapłacić. Każdy z nas poświęcił się dla dobra zespołu, ale nie żałujemy tego.
<br />
One Direction. Jesteśmy jak rodzina, a
muzyka jest naszą pasją, spoiwem, które połączyło nas w całość. Cała nasza
piątka jest wdzięczna jurorom X Factor za to, że stworzyli z nas
jedność. Dzięki programowi zaprzyjaźniliśmy się i możemy robić to co sprawia
nam wielką radość i satysfakcję; możemy na poważnie zająć się muzyką. Razem. Gdyby
nie X Factor nie poznalibyśmy się i nie otrzymalibyśmy szansy na spełnienie
naszych marzeń. Nasz zespół nie jest dla nas przykrym obowiązkiem, jakim dla
niektórych jest praca, jest przede wszystkim wyrażaniem siebie wspólnie z
przyjaciółmi. Przynajmniej ja to tak odbieram. <br />
Harry Styles, Liam Payne, Louis
Tomlinson i Niall Horan są dla mnie niczym rodzeni bracia. Znamy się kilka
miesięcy, a ja już nie wyobrażam sobie mojego życia bez nich. Razem tworzymy
zgraną paczkę, zarówno na scenie jak i w realnym życiu</span><span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12pt; line-height: 115%;">. To oni potrafią przywrócić
mi dobry humor, gdy mam zły nastrój i popadam w depresję lub rutynę. Nadają
wszystkiemu sens, gdy się gubię i tracę zdolność racjonalnego myślenia. Są
czwórką ludzi, którzy znają jak nikt inny i którzy akceptują mnie takiego jakim
jestem. Myślę, że to właśnie akceptacja jest kluczowym elementem, dzięki
któremu staliśmy się rodziną. Nie potępiamy nikogo za to jaki jest, ani co
zrobił; pomagamy sobie nawzajem i mamy świadomość, że zawsze możemy na siebie
liczyć, co sprawia, że jesteśmy sobie niezwykle bliscy i czujemy, że jesteśmy
we właściwym czasie, z właściwymi ludźmi, robiąc właściwe rzeczy. Czasami
porównujemy się do muszkieterów, bo przyświeca nam ich motto: „Jeden za
wszystkich, wszyscy za jednego”. Wiemy, że co by nie było, zawsze mamy siebie
nawzajem. Wtedy zespół był dla mnie wszystkim.</span><span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12pt; line-height: 115%;"><br />
</span><span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12pt; line-height: 115%;">Kilka tygodni wcześniej kupiliśmy wspólnie dom.
Mieszkanie osobno nie miało żadnego sensu, bo i tak większość czasu spędzaliśmy
razem, a gdy okazywało się nagle, że mamy niezapowiedziany wywiad, albo coś w
tym rodzaju, to bardzo trudno było nam się zorganizować. Naszą siedzibą została
duża, wiekowa, parterowa willa z ogromnym ogrodem i basenem. W ogrodzie znajduje
się również piękna, zabytkowa i niezwykle urokliwa altana, którą Niall upodobał
sobie na miejsce do dumania i grania na gitarze. Mi też się tam podoba, ale w
moim przypadku chodzi o to, że lubię czuć zapach historii, którym przesycona
jest pergola. Siedząc na ławce, która się w niej znajduje wyobrażam sobie, co
mogło dziać się tam wcześniej. Zazwyczaj myślę o zakazanej miłości, o
kochankach, którzy potajemnie się tam spotykali. Miejsce jest odosobnione, stoi
na samym krańcu posiadłości tam, gdzie ogród graniczy z lasem, więc
idealnie pasuję do tego typu historii. Wiem, że to brzmi strasznie banalnie i
czasami przeraża mnie samego, ale myślę, że każdy ma w sobie naturę romantyka,
tylko nie każdy ma tego świadomość. Ja odkryłem w sobie duszę marzyciela
właśnie w naszej bajkowej altanie. Nawet ja, znany jako bad boy, mam w sobie tę
cząstkę błędnego rycerza, mimo, że być może na pierwszy rzut oka tego po mnie
nie widać. Myślałem wtedy, że gdy w końcu znajdę „tą jedyną” zdobędę się na
odwagę i pokażę się światu z tej innej, nowoodkrytej strony. Ale na to miałem
czas, bo jeszcze wtedy nie spotkałem dziewczyny, która stałaby się moją
księżniczką. <br />
Odkąd
mieszkamy w jednym domu prawie cały czas spędzamy razem, co ma zalety jak
również i wady, takie jak brak przestrzeni osobistej czy fakt, iż ukrywanie
przed sobą czegokolwiek jest praktycznie niemożliwe. Praktycznie, bo w teorii
różnie to bywa. Nadal mamy przed sobą małe sekrety, ale na większe tajemnice
nie ma między nami miejsca, jesteśmy ze sobą zbyt blisko. Jednakże, mimo, iż
nie zawsze jest kolorowo nie wyobrażam sobie życia bez naszych ciągłych
wygłupów i bez naszych dziwactw, takich jak fobia na punkcie łyżek, miłość do
marchewek czy posiadanie wypchanego gołębia. </span><span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12pt; line-height: 115%;"><br />
</span><span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12pt; line-height: 115%;">Czasami, jako chłopacy, którzy dopiero wchodzą w
dorosłe życie, czujemy się przytłoczeni wszystkimi aspektami bycia idolami
tysięcy nastolatek. Sława ma wiele czarnych stron, więcej niż tych jasnych,
jednak razem jakoś radzimy sobie z problemami takimi jak upierdliwi paparazzi,
którzy tylko czekają na jakiś błąd z naszej strony, aby móc pożreć nas żywcem,
czy nawiedzone fanki. Nie zrozumcie mnie źle, bo kochamy naszych fanów, ale
niektórzy przesadzają ze swoją miłością do nas i są strasznie męczący. Wyobraźcie
sobie, że to was otacza tłum wielbicieli za każdym razem, gdy opuszczacie
bezpieczny schron jakim jest dom. Niezbyt przyjemna wizja prawda? A właśnie tak wygląda nasza codzienność. Nieprzyjemne są również sytuacje, w
których któryś z nas wiąże się z jakąś dziewczyną, ponieważ wtedy nasze fanki
rzucają się na nią jak sępy na padlinę i nie pozwalają jej normalnie żyć.
Zazwyczaj nasze związki nie trwają zbyt długo, bo nasze partnerki nie
wytrzymują presji wywieranej przez media i oszczerstw naszych wielbicieli. Nie
rozumiem tylko jednego: dlaczego, jeśli tacy ludzie naprawdę są naszymi fanami,
wieszają psy na naszych dziewczynach i pragną je wykończyć? Nam też należy się
spokojny, pełen miłości związek, z którego będziemy mogli czerpać siły, czyż
nie? Czy w relacji idol-fan nie chodzi o wsparcie? Żadne z nas jeszcze nie
znalazł takiej dziewczyny, która byłaby wystarczająco wytrwała, aby przetrzymać
ataki naszych fanów i paparazzi. Powiecie może, że jeśli nie potrafiły sobie z
tym poradzić i zostawiały nas, to tak naprawdę w ogóle nas nie kochały, a
związek i tak zakończyłby się w ten czy w inny sposób. To wcale nie jest
prawdą. Aby się zakochać potrzeba czasu i zaangażowania, przeszkadzają w tym
czynniki takie jak otaczająca nas zewsząd nienawiść, która wywołuje strach w
naszych partnerkach przed przywiązaniem się do nas i narażeniem się w ten
sposób na nieustające przykrości. My dajemy naszym fanom siebie poprzez muzykę,
a oni odwdzięczają nam się tym, że niszczą nam życie. Oczywiście mówię tu
jedynie o nawiedzonych psychofankach, które ubzdurały sobie, że jesteśmy ich
własnością. Nie rozumiemy takich ludzi i staramy się ich unikać, jednakże są
wszędzie: na ulicach, w internecie. Nie da się przed nimi uciec.<br />
Przeszkadzają nam psychofani, ale za to
uwielbiamy naszych prawdziwych wielbicieli, ludzi, którzy podziwiają nas dla
muzyki, którą tworzymy. Dzięki nim nasza praca ma jakikolwiek sens. Oni dają
nam siłę. Po każdym koncercie jeszcze długo czuję się naładowany energią setek
ludzi, którzy przyszli posłuchać naszej muzyki. To niewiarygodne jaką tłum
fanów posiada moc. Właśnie z koncertów czerpiemy siłę, aby poradzić sobie z
ciemnymi stronami sławy i z problemami, których nam one przysparzają. <br />
Mimo tego, że żyjemy w ciągłym biegu
wtedy często dopadała mnie rutyna, bezsens tego wszystkiego. Rzadko zauważałem
tę drugą, jasną stronę mojego życia. Miałem takie momenty, w których nie
znajdowałem wytłumaczenia dla ludzkiej egzystencji i zastanawiałem się nad
samobójstwem. Wtedy przypomniałem sobie o moich przyjaciołach i na pewien czas
bezsens odchodził. Tylko, że problem tkwił w tym, iż wracał. Zawsze. Wtedy nie
liczyły się setki fanów, byłem tylko ja i ta sztuczność oraz bezduszność dwudziestego
pierwszego wieku. Ludzie zasłaniający swoje prawdziwe „ja” maskami, nieustanne
kłamstwa, hipokryzja, dwulicowość. Tak, te przypadłości mógłbym nazwać szerzącą
się szybko epidemią, która opanowała współczesny świat. Dolegliwościami, które
dotykają wszystkich ludzi. Szczególnie mnie. Bo wtedy na tym
świecie nie było nikogo, kto tak naprawdę by mnie znał. Wszyscy widzieli tylko
część, którą odważyłem się pokazać i której nie ukryłem pod maską. Członkowie zespołu
znali mnie lepiej niż ktokolwiek inny, ale nawet oni wówczas jeszcze nie
poznali całego mnie, tych wszystkich zawiłości mojego charakteru, moich lęków,
słabości. Wtedy jeszcze nikt tak naprawdę nie wiedział kim jestem. Nawet ja
sam. W szczególności ja sam.</span><br />
<br />
<span style="font-family: 'Bookman Old Style', serif; font-size: 16px; line-height: 18px;">*************************************</span>
<br />
<span style="font-family: 'Bookman Old Style', serif; font-size: 16px; line-height: 18px;"><br /></span>
<span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12pt; line-height: 115%;">Dodałam wcześniej, wiem, że jestem niesłowna, ale należy Wam się za piękne komentowanie ♥ Naprawdę jestem Wam wdzięczna. Mam nadzieję, że to co napisałam Wam się spodoba, i że tym razem również mnie nie zawiedziecie. Następny jak zasłużycie ;)</span><br />
<span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12pt; line-height: 115%;">Love xx</span></div>
Vickhttp://www.blogger.com/profile/12227203401649227285noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-3662973565907096521.post-25716056965167689842012-04-02T22:10:00.002+01:002012-04-03T14:04:23.178+01:00Prolog.<div style="text-align: right;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12pt; line-height: 115%;">Londyn, lipiec 2011</span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="PL" style="font-family: "Bookman Old Style","serif"; font-size: 12pt; line-height: 115%;"> Czym jest miłość?<br />
Siedzę na międzynarodowym lotnisku w
Londynie cały czas zadając sobie to pytanie. Kiedyś myślałem, że miłość to chwile
spędzone z Natalie, bycie z nią na dobre i złe, okazywanie sobie wsparcia,
wierność, oddanie. Teraz wiem, że miłość oprócz zwykłych trudności,
szczęśliwych chwil i namiętnych uniesień niesie ze sobą również ból i tęsknotę.
Życie nauczyło mnie, że kochanie to także zdolność do poświęcanie się dla osoby,
którą darzy się uczuciem; postawienie sobie jej dobra na piedestale. Nareszcie
dotarło do mnie, że miłość to przede wszystkim umiejętność wyzbycia się
egoizmu.<br />
Przez wielkie okno sali odlotów widzę jak samolot, na którego pokładzie znajduje się
Talie, wznosi się w powietrze. Wewnątrz czuję pustkę i nieznośny ból, jakby
ktoś wyrwał mi wnętrzności. Właśnie straciłem moją ukochaną. Może na cztery
lata, bo tyle trwają jej wymarzone studia na Akademii Sztuk Pięknych, a może na
dłużej. Może na zawsze? Nie wiem. Jeśli odnajdzie szczęście w Rzymie i nie będzie
chciała już do mnie wrócić, to nie będę wymuszał na niej spełnienia obietnicy,
którą mi złożyła. Nie będę zmuszał jej do powrotu. Jeżeli postanowi ułożyć
sobie życie beze mnie, to uszanuję jej decyzję, nawet gdybym usychał z tęsknoty
i konał z bólu. Nawet gdyby to oznaczało, że będę samotny do końca życia. Dla
niej jestem w stanie zrobić wszystko.<br />
W jednej chwili z pełną mocą dotarło do
mnie, że moja dziewczyna odleciała jednocześnie zabierając ze sobą część mnie; moje
serce, cząstkę mojej duszy. Wyruszyła po spełnienie swych marzeń zostawiając
mnie wybrakowanego i samotnego. Owszem, mam w Londynie przyjaciół, ale bez niej
nic nie ma dla mnie sensu. Zdaję sobie sprawę, że dla niej wyjazd także nie jest
łatwy. Kocha mnie, tego jestem pewien jak niczego innego na tym świecie. Ta
świadomość utrzymuje mnie nadal przy życiu, chroni przed rozpadem na czynniki
pierwsze. Wiem, że połączyło nas prawdziwe uczucie, które nigdy nie zniknie; zawsze
będę ją kochał, a ona zawsze będzie odwzajemniała moje uczucia. Mam tylko nadzieję,
że nasza miłość i chęć bycia ze sobą przetrwa próbę czasu, oraz że zdołamy
wytrzymać bez siebie te cztery jakże długie lata. Modlę się w duchu, żeby po
skończeniu Akademii Natalie nadal widziała sens w powrocie do mnie. <br />
Gdybym tylko mógł rzuciłbym wszystko i
poleciał razem z nią. Ale nie mogę. Mam tutaj swoje zobowiązania, nie mogę
zostawić zespołu, z którym tworzę jedność, który mnie potrzebuje. Nie mogłem
wyjechać razem z nią, ale jednak mimo bólu jaki sprawia nam rozłąka nie chciałem
również na siłę zatrzymywać Natalie w Anglii. Wiem, że po jakimś czasie
znienawidziłaby mnie za to, że stanąłem jej na drodze po spełnienie marzeń. Czułem,
że niesprawiedliwe w stosunku do niej byłoby wymuszanie na niej zostania ze mną
i tym samym rezygnacji z realizacji pragnień, ponieważ ja sam swoje
urzeczywistniłem. Żyję muzyką i pragnę, aby Nat także mogła spełnić się jako
artysta, choć w jej przypadku chodzi o sztukę. Nie mieliśmy więc wyboru, musieliśmy
się rozstać, mimo bólu jaki ta decyzja sprawia nam obojgu. <br />
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że
Talie zażądała, abyśmy całkowicie zerwali kontakt na czas trwania jej pobytu w
Rzymie. Postawiła sprawę jasno: żadnych odwiedzin, telefonów, e-maili. Stwierdziła,
że w ten sposób będzie nam obu łatwiej zapomnieć o tęsknocie spowodowanej
rozłąką. Przekonała mnie, że musi skupić się na studiach, a ja na zespole, i że
ciągłe myślenie o sobie nawzajem będzie nas tylko rozpraszać i nie pozwoli nam
normalnie funkcjonować. Jeszcze niedawno te argumenty wydawały mi się całkiem
sensowne, ale teraz, gdy czuję pulsującą bólem pustkę w miejscu, w którym
powinno znajdować się moje serce, to już się dla mnie nie liczy. Desperacko
potrzebuję jej obecności, już zaczynam usychać z tęsknoty za nią, mimo iż
rozstaliśmy się zaledwie godzinę temu. Czuję się jak narkoman, któremu odebrano
marihuanę, i który miota się w konwulsjach z powodu braku narkotyku we krwi.
Tak, Natalie jest moim narkotykiem i nie wyobrażam sobie mojego życia bez niej.
Myślę, że moją irracjonalną wręcz tęsknotę wywołuje świadomość, że przez bardzo długi okres czasu
nie będę mógł trzymać w ramionach jej wspaniałego ciała, całować jej cudownych
warg, słyszeć jej melodyjnego głosu, ani obserwować ogników radości, które
zawsze zapalały się w jej oczach, gdy mnie widziała. Nie będę mógł wdychać jej
cudownego zapachu, od którego się uzależniłem. Natalie jest moim portem podczas
sztormów, moją latarnią na morzu, która pomaga odnaleźć mi się w życiu. To ona daje
mi siłę, kiedy tracę wiarę w siebie i chcę się poddać. Talie jest dla mnie
niczym promyk słońca; dzięki niej zmieniłem się, to właśnie ona sprawiła, że
stałem się lepszym człowiekiem i odnalazłem sens w pozbawionej wcześniej
znaczenia ludzkiej egzystencji. Tak długa rozłąka śmiertelnie mnie przeraża, panicznie
boję się, że właśnie tracę ją już na zawsze, bo bez niej nie istnieję.<br />
Między czarnym myślami pojawiła się
nagle smuga światła, którą są wspomnienia. Zagubiony w tym wszystkim przenoszę
się do początku tej historii. Do okresu, w którym poznałem Natalie „Cookie”
Stewart. </span><br />
</div>Vickhttp://www.blogger.com/profile/12227203401649227285noreply@blogger.com16